wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 38


- Ja... - chłopak padł na kolana. - Ja nie mogę.
- Tak musi być. Zrób to. - widziałam jak próbuję powstrzymać łzy co mu się nie udało. - Roksana dasz radę i tak wiesz jak to się dla mnie skończy. - uśmiechnął się delikatnie. Ja powoli podeszłam do niego stanęłam za nim. Schowałam twarz w jego włosach żeby nie widzieli moich łez. Ustawiłam rękę przy jego szyj i...
- Stój. - po sali rozniósł się donośny głos wnuczki Demonicy.
- Uff. - wypuściłam głośno powietrze. Nie zabiłam Łukasza ale zdążyłam go zranić. Z małego rozcięcia na szyi płynęła krew. Młoda Demonica podeszła do nas godnym krokiem.
- Daruje mu życie a ciebie - spojrzała na mnie - wezmę pod swoje skrzydła.
- Kamilo ty nie możesz sama decydować. - Jan zwrócił się do młodej Demonicy, ta spojrzała na swoja babcię.
- Dlaczego nie mogę o niczym decydować a tata tak? On nie ma twojej krwi w sobie.
- Masz rację. - odpowiedziała Demonica. Widać że kobieta ma słabość do swojej wnuczki. - W takim razie co proponujesz?
- Już już mówiłam daruj mu życie.
- A niby dlaczego? Zdradził. - odezwał się Jan patrząc z pogardą na mnie i Łukasza.
- A dlaczego mamy karać niewinnego chłopaka? To nie jego wina że urodził się w zły dzień i akurat na niego padło. Przeznaczeniu nie da się oprzeć. - Demon chciał się wtrącić ale Demonica podniosła się z miejsca.
- Dobrze już zdecydowane. Kamila zajmie się Roksaną i Łukaszem. Z wszystkiego co zrobią ty będziesz sadzona. - po tych słowach wyszła a za nią reszta rady i ochroniarze. Po chwili wrócił Daniel razem z Nadią. Dziewczyna od razu podeszła do Łukasza i przytulia go a mnie przytulił brat i przyjaciółką po chwili to samo zrobili rodzice. Dopiero po tym wielkim powitaniu skupiłam się na Kamili. Podeszłam do niej, zdążyła usiąść na tronie swojej babki.
- Dziękuję za wstawienie się za nami.
- Nie musisz. - uśmiech rozjaśnił jej twarz, wyglądała na młodszą. - Ja jestem po twojej... - spojrzała ponad moim ramieniem. - po waszej stronie. Zawsze wam pomogę.
- Jestem ci wdzięczna, naprawdę. - odwzajemniłam jej uśmiech.
- Czyli teraz jesteś w Radzie? - Nadia położyła mi rękę na ramieniu.
- Tak i zamierzam to wykorzystać. - już myślałam co będę robić gdy tylko skończymy nasz plan.
- No to super a teraz zbieramy się do domu może zdarzymy jeszcze zobaczyć się z chłopakami. - Nadia ruszyła do drzwi ciągnąć mnie za sobą. Nie udało nam się wyjść ponieważ Kamila i Dominik zagrodzili nam drogę.
- Nie mogę jej puścić. - odezwała się Kamila.
- A to niby dlaczego? - Łukasz idący za nami oburzył się.
- Ponieważ teraz należycie do Rady. - zaczął powoli Dominik. - a to znaczy że musicie tu zamieszkać.
- Nie zgadzam się! - krzyknęła na całą sale Nadia, położyłam jej rękę na ramieniu.
- Spokojnie zostaniemy. - zwróciłam się tu nie tylko do przyjaciółki ale do wszystkich.
- W takim razie Dominik i jeszcze ktoś odwiezie twoja przyjaciółkę i rodzinę do domu a ja pokażę wam wasz pokój i zapoznam z zasadami tu panującymi.
- Roksana jesteś pewna? - Nadia miała zmartwioną minę.
- Tak spokojnie porozmawiamy jak zaśniesz. - Uśmiechnęłam się do niej i poszłam razem z Łukaszem za Kamilą która poprowadziła nas na najwyższe piętro posiadłości i pokazałam nam nasz pokój. W środku było łóżko kanapa stolik szafa i biurko.
- W szafie powinny być jakieś ubrania a w łazience ręczniki. - powiedziała Kamila stojąc w wejściu. - Teraz zostawię was samych żebyście mogli porozmawiać. Przyjdę po was przed kolacją. - wyszła zamykając za sobą drzwi. Ja padłam na łóżko i westchnęłam ciężko. Łukasz usiadł obok mnie opierając ręce na kolanach i opuszczając głowę.
- Łukasz przepraszam. - powiedziałam cicho podnosząc się. - nie chciałam zrobić ci krzywdy.
- Roksana opanuj się robiłaś to co musiałaś.
- Pomimo wszystko nie powinnam się na to zgodzić. - przytuliłam się do niego. 
- Nie myśl już o tym. - pocałował mnie w czubek głowy - lepiej pomyślmy jaki będzie nasz następny krok. Nie robiliśmy żadnych planów awaryjnych.
- Tak wiem. - usiadłam wygodniej na łóżku. - Myślę że skoro mamy Kamile po swojej stronie będzie nam łatwiej. Widziałam że jej babka ma do niej słabość.
- Zauważyłem ale to może nie być takie łatwe jak myślisz. Demonica jednak trzyma się pewnych zasad. Zwłaszcza gdy w pobliżu jest genialny Jan.
- Masz racje. - zamyśliłam się przez chwile. - Mogę spróbować też przekonać ja do siebie. Obstawiam że to nie będzie już takie trudne. Wystarczy że będę robić to co każe.
- Spróbuj. - uśmiech Łukasza dał mi do zrozumienia że szykuj już jakiś cudowny plan. - Jednak pozostaje jeszcze jeden problem.
- Jaki?
- Jak skontaktujemy się z resztą Dominik nie może przecież jeździć ciągle z informacjami tam i z powrotem.
- Tym się nie martw. - uśmiechnęłam się do niego. - od tego masz mnie. Potrafię wchodzić do czyichś snów. spróbuje dziś w nocy zrobić taka snokonferencje.

DAMIAN

Właśnie jechaliśmy z Karolem do naszego "miasta" które tak naprawdę było ogromnym strzeżonym osiedlem zamieszkałym tylko i wyłącznie przez Anioły. Tutaj o statucie decydowało oto jak blisko Rady Aniołów mieszkasz. Moja rodzina jest jedna z pięciu rodzin mieszkających najbliżej. Zapewnił nam to mój dziadek tory był jej przewodniczącym przez prawie 60 lat. Jego miejsce zajął Artur ojciec Karoliny. jego prawą i lewą ręką jest jego bart i moja siostra która z resztą mnie nienawidzi. Ale mniejsza z tym teraz było ważne żeby wejść do środka.
- Myślisz że nam się uda? - spytałem Karola gdy zaparkował.
- Musi. - powiedział otwierając drzwi. - inaczej będzie o nas. - wysiadłem zaraz po nim i ruszyliśmy w stronę wejścia. nie dotarliśmy tam ponieważ kilka metrów od naszego samochodu zostaliśmy powaleni na ziemie a na naszych rekach dwóch ochroniarzy zapięło kajdanki. Gdy już byli pewni że jesteśmy bezbronni podnieśli nas z ziemi i zaprowadzili do środka.
- Udało nam się. - Uśmiechnąłem się krzywo.
- Nie ciesz się jeszcze. - usłyszałem ostry głos siostry. Podniosłem wzrok i zobaczyłem ją opierającą się o ścianę przed biurem do którego zmierzaliśmy.
- Jak miło widzieć cię siostrzyczko. - Zadrwiłem.
- Niestety nie mogę tego samego powiedzieć. - odsunęła się od ściany. - od początku mówiłam że wszystko spieprzysz ale matka nie słuchała.
- Zazdrość aż z ciebie kipi. Powinnaś się już nauczyć że zawsze wygrywam. - powiedziałem.
- Naprawdę tak sądzisz? - wybuchła śmiechem. - Wydaje mi się że to ja jestem górą.
- Pamiętaj Natalio co zawsze mówił ojciec. - odezwał się Karol. - Im wyżej jesteś tym upadek jest boleśniejszy.
- Wprowadzić ich! - rozkazała wchodząc do środka z zaciśniętymi ustami. zawsze tak robiła gdy przegrywała nasze potyczki słowne. Które najczęściej kończył Karol bo tylko o nie bał się mówić o naszym ojcu po jego śmierci. 
- Och kogo my tu mamy. - Powiedział Artur gdy weszliśmy do biura. - Co was tu sprowadza? bo na pewno nie jest to błaganie o wybaczenie.
- Masz racje nie jest. - odezwał się Karol. - Przyszliśmy cię powiadomić o losach twojej córki.
- Co z nią? - widać było że przejął się.
- Nie żyje. - powiedziałam.
- Co oni jej zrobili!? - spytał uderzając ręką w blat stołu.
- Oni razem z nami próbowali ją uratować. - szczęka Karola była zaciśniętą więc jego słowa były ciche ale i mocne. - Nie udało im się ponieważ rana kuta w brzuchu była za głęboka.
- Nie to nie możliwe. - Artur opadł z powrotem na krzesło i schował twarz w dłoniach.
- Kłamiecie tylko po to żeby uratować tą twoją Wybraną. - Natalia naskoczyła na nas.
- Wybraną była Karolina a jej wybranym Demon który pilnował Roksany. - wytłumaczyłem.
- Skąd o tym wiecie? - spytał Artur.
- Ponieważ Roksana jest Strażnikiem.
- Strażnikiem mówisz? - Artur pozbierał się po śmierci córki zadziwiająco szybko. - w takim razie zawrzyjmy umowę. Ja pozwolę wam wrócić do naszej społeczności jeżeli wy powiecie mi gdzie ona się ukrywa.
- Nigdy - powiedzieliśmy równo z Karolem.
- W takim razie na razie ich zamknąć w celi. - wstał - dam wam kilka godzin na podjęcie ostatecznej decyzji. Widzimy się jutro. - powiedział i machnął ręką a ochroniarze poprowadzili nas na dół do tak zwane celi. Tak naprawdę był to pokój w piwnicy z drwami wyposażonymi w kilka zamków. Zamknęli nas w środku. Nie spodobało mi się to więc zacząłem chodzić w kółko. Po kilku godzinach brat pchnął mnie na łóżko i kazał się położyć.
- Myślisz że zasnę? - spytałem patrząc jak rozkłada się wygodnie na swoim łóżku.
- Powinieneś inaczej Roksana nie będzie mogła się z tobą skontaktować.
- Skąd ty niby o tym wiesz?
- Powiedziała mi na wszelki  wypadek. Założyła że jak coś pójdzie nie tak to ja zachowam zimną krew i spróbuje cię uspokoić. Mówiła że jak nie będzie dała rady z tobą spróbuje ze mną. - powiedział i zamknął oczy. Po tym co usłyszałem ułożyłem się wygodniej i starałem jak najszybciej zasnąć co nie było łatwe.

***

Wybaczycie mi? Ja wiem że nie pisałam tak strasznie długo ale im bliże końca tym trudniej się pisze. Do tego tak dużo obowiązków szkolnych że ja nie wyrabiam. Nie obiecuje że kolejny rozdział pojawi się szybko. bo naprawdę nie wiem na kiedy uda mis ie go napisać.
Piszcie jak mi wyszła perspektywa Damiana.

Jeżeli coś jest nie tak to też piszcie ponieważ miałam problemy z wyglądem po opublikowaniu.

piątek, 4 września 2015

Rozdział 37

Okazało się że spotkanie się z Radą nie jest takie łatwe a powinno skoro to oni chcieli mnie widzieć. Żeby się z nimi spotkać trzeba najpierw dowiedź się gdzie aktualnie przebywają a to nie jest takie łatwe. Dużo czasu zajęło nam znalezienie chłopaka który jest częścią Rady. Z tego co się dowiedzieliśmy chłopak czasem przychodzi do klubu załatwiać interesy ale także się pobawić. Mieliśmy nadzieje że dzisiejszego wieczoru się tam zjawi. Plan polegał na tym żeby go znaleźć i zmusić żeby skłamał że przyjdę ze swoim ukochanym.
- Roksana pospiesz się! - Zawołał Łukasza z dołu. Odwróciłam się do Damiana siedzącego na łóżku.
- Nie podoba mi się to że nie mogę iść z tobą. - powiedział chłopak.
- Mnie nie będzie się podobało jak przyjdzie czas na twoją kolej w naszym planie wiec jesteśmy kwita. - pocałowałam go i wyszłam z pokoju. W samochodzie czekał na mnie Łukasz razem z Nadią. Wsiadłam do środka i ruszyliśmy. Dostanie się do klubu nie zajęło nam dużo czasu ale znalezienie odpowiedniego chłopaka którego równie dobrze mogło tu nie być było zdecydowanie trudniejsze. Po kilku godzinach Łukasz wskazał nam chłopaka siedzącego samotnie przy stoliku.
- Chwilę temu siedział z chłopakiem który dawał mu kasę za jakąś kopertę. Myślę że to on.
- Równie dobrze może to być ktoś inny. Na przykład diler. - powiedziałam.
- To na pewno nie diler. - powiedziała Nadia. Zauważyłam że uśmiecha się do chłopaka i macha mu. Gdy ten ją zauważył także się uśmiechnął dając nam znak żebyśmy podeszli.
- Nadia co ty robisz w takim miejscu? - spytał gdy tylko znaleźliśmy się wystarczająco blisko.
- Poszukuje pewnego Demona.- powiedziała. - Członka Rady. Wiesz coś na ten temat?
- Wiedziałbym gdyby taka szycha się tu zjawiła. - chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - Przy okazji jestem Dominik.
- Sądzę że jednak coś wiesz. - powiedziałam i odwzajemniłam jego uśmiech.
- Kim ty jesteś żeby osądzać mnie o kłamstwo?
- Strażniczką. Mów co wiesz.- na twarzy chłopaka widziałam na początku niedowierzanie które po chwili zmieniło się w strach.
- To ja jestem członkiem Rady. Czego chcecie?
Okazało się że Dominika nie trzeba było do niczego zmuszać. Zgodził się na wszystko bez najmniejszego problemu. Chciał odkupić swoje winy u Nadii za to pobicie. Podobno to był jego pomysł ale mówił że nie wiedział że to o nią chodzi i to nie miało się tak skończyć. Chodziło o zwykłe zastraszenie. Umówiliśmy się na następny dzień.

Następnego dnia Dominik zatrzymał samochód przed bramą ogromnej willi. Otworzył okno i wstukał kod po którym brama z cichym skrzypnięciem otwarła się i mogliśmy wjechać. Później musiał wstukać kolejny kod przy drzwiach żebyśmy mogli wejść. W środku zatrzymało nas dwóch facetów jak się okazało ochroniarzy.
- To oni mają porozmawiać z radą. - zwrócił się do jednego z nich.
- Mogę wpuścić tylko Wybrana i jej kochanka. - odpowiedział tamten. Nie dało się nie wyczuć odrazy w jego głosie.
- Ja zostaję. - powiedziała Nadia i cofnęła się.
- Okey. Roksana Łukasz pójdziecie z nimi oni zaprowadza was do odpowiedniej sali gdzie poczekacie na całą Radę. - powiedział Dominik po czym się rozeszliśmy. Dwójka ochroniarzy zaprowadziła nas do dużej sali w której było siedem krzeseł i jeszcze jedne drzwi znajdujące się na ścianie po lewej. Po chwili przez nie do środka weszła Rada i kilku ochroniarzy. Rada Demonów składała się z trzech kobiet i trzech mężczyzn. Najważniejszą osobą była najstarsza Demonica to ona miała ostateczny głos. Siedziała ona na środku na największym krześle wyglądającym jak tania podróbka tronu. Po prawej stronie z tego co się dowiedziałam siedziała jej córka a obok niej jej mąż i Dominik. Po lewej stronie siedziała wnuczka Demonicy i jeszcze jeden mężczyzna kolejne krzesło było puste. Wszyscy patrzyli na nas w milczeniu czekali na wyjaśnienia wiedziałam to.
- Widzę że jednak poszłaś po rozum do głowy i przyszłaś. - w końcu odezwała się Demonica.
- Miałam jakiś inne wyjście? To co zrobiliście nie dało mi wyboru.
- Musieliśmy cie jakoś popędzić nie mamy całej wieczności. - Demon siedzący obok Dominika obdarzył mnie uśmiechem.
- Doprowadzając jedna z naszych do takiego stanu? Nie sadzi pan że to okrutne?
- O takich sprawach decyduje Rada. Tak samo Rada zdecyduje co zrobimy z tobą i twoim kochankiem.
-  Myślicie że przyprowadziłabym go tu? To jest mój przyjaciel chłopak który uczył się na mojego ochroniarza. - wyjaśniłam wskazując na Łukasza stojącego za mną.
- W takim razie po co tu przyszłaś? -  spytała Demonica.
- Chce dowiedzieć się co mogę zrobić żeby przeżyć.
- Jedynie przekazanie swojego kochanka nam coś da. - znów odezwał się Demon siedzący obok Dominika.
- Janie co planujesz? - spytała Demonica. - przecież nie takie są zasady.
- Wiem Pani ale on może nam się przydać. Zmusiły go żeby zdradził nam gdzie chowają się Anioły. - uśmiech Demona był okrutny.
- Podoba mi się ten pomysł. - kobieta znów skupiła uwagę na mnie.- Co ty na to? Przekażesz nam swojego Anioła a my darujemy ci życie?
- Tylko że to nie jest możliwe. - powiedziałam a później streściłam im informacje które odkryliśmy przez ostatnie kilka tygodni. Na początku nie chcieli mi uwierzyć w to kim jestem bo przecież to nie możliwe. Nie mogli uwierzyć że się pomylili. W końcu po długich staraniach udało mi się ich przekonać.
- I myślisz że to coś zmieni? - spytał Demon który wcześniej ze mną rozmawiał.
Jako Strażniczka masz gwarantowane miejsce w Radzie. - usłyszałam głos Demona w głowie. Czułam że chce mi pomóc.
- A nie? 
- Nie to niczego nie zmienia.
- Z tego co  wiem mam miejsce w radzie. - powiedziałam patrząc na wolne krzesło. 
- Racja. Jesteśmy nawet zdolni wybaczyć ci to że spotykałaś się z Aniołem. Jeżeli tylko skończysz tę znajomość. - Demonica uśmiechnęła się do mnie już trochę bardziej przyjaźnie.
- Chcę być w Radzie jeżeli tylko tak mogę uratować przyjaciela. - powiedziałam pomijając fakt że nie mam zamiaru odejść od Damiana.
- W takim razie witamy w Radzie. - Demonica rozłożyła ręce na boki jakby chciała mnie przytulić. - Jan i Dominik wytłumaczą ci zasady tu panujące.
- Jako nowy członek Rady będziesz musiałabyś być nam posłuszna. - Jan podszedł do mnie i uderzył mnie otwarta ręką w twarz. - Będziesz też musiała robić co ci karzemy.
- Czemu miał służyć ten cios? - wysyczałam.
- Niczemu konkretnemu ale możemy to uznać za kare za pomaganie Aniołą. - mężczyzna odwrócił się i ruszył z powrotem w stronę swojego miejsca. W połowie drogi się zatrzymał i odwrócił tylko głowę. - Taką sama karę powinna dostać twoja  koleżanka ale się trochę zagalopowaliśmy.
Te słowa sprawiły że coś we mnie pękło. Wyciągnęłam sztylet i ruszyłam w stronę Demona. Kontem oka zauważyłam że ze swoich miejsc rusza dwóch ochroniarzy gotowych mnie złapać.
- Stać! - słowa Demonicy podziałały na wszystkich. Kobieta spojrzałam na Jana dając mu znak że może kontynuować. Ten znów podszedł do mnie. Teraz stałam ze sztyletem w ręce przed mężczyzna którego byłam gotowa zabić ale nie zrobiłam żadnego ruchu.
- Nie zabijesz mnie. - powiedział spokojnie. - Dobrze wiesz czym to się skończy.
Wiedziałam. Każdy wiedział. Za zabicie osoby z Rady groziła śmierć nawet jeżeli się do niej należało. Wiedziałam jak to się może skończyć. Ja zabije go a ochrona nie tylko mnie ale i Łukasza a to jego muszę uratować. Spojrzałam ma trzy kobiety obserwujące mnie. Miałam nadzieje że coś powiedzą ale wiedziałam że tak się nie stanie. Spojrzałam na mężczyzn ale nie zwracali uwagi na mnie tylko obserwowali Łukasza który przystępował nerwowo z nogi na nogę. Wyrzuciłam sztylet którzy uderzył o podłogę miedzy mną a mężczyzną. Jan uśmiechnął się i podniósł sztylet z powrotem wkładając go w moja dłoń.
- Zabij go. - wskazał Łukasza.
- Przecież jego ukochana nie żyje. Nie łamie przepisów.
- Powtórzę. Zabij go albo my zabijemy ich. - drzwi przez które wcześniej weszła rada znów się otworzyły z ciemności wyszła moja rodzina a za nimi ochroniarze. To było okropne patrzeć jak twoja rodzina ma sztylety przyłożone do szyi. Widziałam strach na ich twarzach.
- To co kogo zabijamy?
- Roksana. - Łukasz odezwał się cicho. - Zabij mnie.
- Ja... - chłopak padł na kolana. - Ja nie mogę.
- Tak musi być. Zrób to. - widziałam jak próbuję powstrzymać łzy co mu się nie udało. - Roksana dasz radę i tak wiesz jak to się dla mnie skończy. - uśmiechnął się delikatnie. Ja powoli podeszłam do niego stanęłam za nim. Schowałam twarz w jego włosach żeby nie widzieli moich łez. Ustawiłam rękę przy jego szyj i...

***

I na razie koniec trochę potrzymam was w niepewności.
Chciałam przeprosić że tak długo nie dodawała tego rozdziału ale to dlatego że byłam na wakacjach a później nowa szkoła. Rozdziału nie było wcześniej także dlatego że nie  zapisałam wcześniejszej wersji i musiałam większość pisać jeszcze raz.

Chciałabym wiedzieć w jak mam napisać kolejny rozdział. Wolicie jak cały będzie z perspektywy Roksany jak zawsze. Czy chcielibyście jego część przeczytać z perspektywy Damiana? Ten wybór pozostawia wam napiszcie w komentarzach jak wolicie.

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 36

- Łukasz przyniosłam ci śniadanie. - powiedziałam wymieniając talerz ze zeschniętą bułką na świeżą i postawiłam kubek kawy obok. Łukasz siedział na łóżku oparty o ścianę tak jak zostawiłam go wczoraj. Jedyną różnicą było to że teraz w rekach obracał pusty kubek. Zaczynało nas martwić to że nie jadł już prawie od tygodnia. Każdy z nas przeżywa śmierć Karoliny ale on najbardziej. Nie je nie rusza się z pokoju. Zmartwiona usiadłam na skraju łóżka i położyłam rękę na jego kolanie.
- Musisz zacząć jeść.
- Nie mogę. - miał schrypnięty głos przez to że nie odzywał się tak długo.
- Ale...
- Nie rozumiesz. - warknął. - Straciłem ją. Swoją drugą połówkę. Jak byś się czuła gdybyś teraz straciła Damiana?
- Okropnie to pewne. - zaczęłam powoli. - Ale nie głodowałabym się przez to.
- Bzdura zabiłabyś się. Nie wytrzymałabyś tego bólu. - zacisnął pięści i przyłożył je do oczu.
- Łukasz nie możesz się załamać. - powiedziałam. - wiem że zabrzmi to egoistyczne ale potrzebuje cię. Jesteś jedyną osobą ze starego życia która jest blisko i nie mogę cię stracić.
- Ja już nie mogę Roksana. - rozkleił się.
- Możesz jesteś silny. - ja też zaczęłam płakać. Po chwili wyszłam zostawiając go samego.

Po rozmowie z Łukaszem i dwóch godzinnych ćwiczeniach z Karolem schowałam się w kuchni i zaczęłam robić obiad.Gdy skończyłam robić obiad i sprzątać poszłam do biblioteki żeby się czymś zająć.
- Roksana co się dzieje? Nie możesz usiedzieć w miejscu. - Damian opierał się o szafkę obok mnie.
- Martwię się o Łukasza.
- Nie tylko ty. - zauważył.
- Wiem że wy też ale ja go znam dużej. - przytuliłam się do chłopaka. - kiedyś to on dbał o mnie teraz ja chce mu pomóc ale nie wiem jak.
- W końcu coś wymyślimy razem. - pocałował mnie w czubek głowy. - nie zostanie cię z tym samej.
- Wiem ale nie mogę wytrzymać z myślą że on się głodzi. - podniosłam głowę tak żeby widzieć jego twarz. - Jestem Strażniczką powinnam wiedzieć jak mu pomóc.
- Do wiedzy absolutnej masz jeszcze czas. A odpowiedzi na pytana przyjdą z czasem. Może jutro będziesz wiedziała jak przekonać Łukasza żeby wrócił do nas. - Damian uśmiechnął się delikatnie po czym mnie pocałował. Za długiego czasu dla siebie nie mieliśmy bo po chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
- To pewnie Nadia. - powiedziałam przypominając sobie jak wczoraj mówiła że znalazła książki które mogą nam się przydać. Pewnie nie może ich wnieść. - pójdę jej otworzyć.

Gdy otwarłam drzwi zobaczyłam długi korytarz. Spodziewałam się że zaraz zobaczę Demona tak jak ostatnio ale się nie pojawił natomiast jego obraz wisiał jako pierwszy po prawej stronie. Na przeciwko wisiał portret jego kochanki. Poszłam w głąb korytarza oglądając kolejne portrety. Tylko że na nich były już starsze osoby. Było kilkanaście takich portretów po jednej stronie.
- Czy ktoś mi powie o co tu chodzi? - Spytałam w przestrzeń.
- Tu są pokazani wszyscy wybrani. - za mną pojawiła się Anielica. - Ściągnęłam cię tu bo chciałam ci coś pokazać.
- Co takiego?
- W tym korytarzu są portrety wszystkich wybranych jacy chodzili po świecie. - Anielica podeszła do miejsca gdzie wisiał obraz zasłonięty kotarą. - Jest coś jeszcze co muszę ci pokazać.
- Ale przecież to nie możliwe. - powiedziałam gdy tylko ujrzałam znajomą twarz na portrecie.
- A nie sądzisz że to jest bardziej prawdopodobne? Zastanów się nad tym.

Zostałam wypchnięta z wizji i wróciłam z powrotem do domu. Leżałam w salonie na kanapie a przy mnie kucał Łukasz. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- No co? - spytał w stając.
- Wyszyłeś z pokoju. - uśmiechnęłam się. - moje słowa do ciebie dotarły.
- Po prostu nie chce stracić nikogo więcej.
- Coś się stało?
- Z tego co wiem poszłaś otworzyć drzwi i wtedy straciłaś przytomność. - przeczesał włosy palcami.
- Tak myślałam że to Nadia nie może otworzyć drzwi bo miała przynieść książki.
- To była ona ale nie mogła otworzyć ho już nie miała siły. - Łukasz zacisnął pięści. - Z tego co się domyśliliśmy została zaatakowana przez Anioły. 
- Co z nią?
- Jest nieprzytomna. - Wstałam i ruszyłam w stronę pokoju dziewczyny Łukasz poszedł za mną. Nadia wyglądała okropnie całe ciało miała w siniakach. Jeszcze z kilku rozcięć lała się krew którą Damian próbował zatamować.
- Czy ona... Ona przeżyje? - spytałam cicho.
- Tak nie jest z nią tak źle jak to wygląda. - Karol podszedł do mnie i wręczył mi zmiętą kartkę. - Trzymała to w ręce.
Wzięłam karteczkę i zaczęłam czytać liścik. Gdy skończyłam spojrzałam na Łukasza.
- To nie Anioły jej to zrobiły to nasi.
- Nie możliwe. To wbrew zasadą. Rada na to nie pozwoli.
- To oni to zrobili. -  zgniotłam liścik w dłoni. - Według prawa sprzymierzyła się ze zdrajcami i powinna zostać ukarana. Nie zabili jej tylko dlatego że potrzebowali kogoś kto przekaże mi list.
- Czego chcą? - Damian podszedł do mnie i przytulił. Nie wiedziałam że płacze dopóki wszystko wokół mnie zaczęło się rozmazywać.
- Żeby Wybrana stawiła się u nich razem ze swoim kochankiem.
- Nie pojedziemy tam. Skoro chcieli żeby to Nadia dostarczyła list znaczy zemnie wiedzą gdzie się ukrywamy.
- Ale...
- Nie Roksana nie możemy ryzykować. - Damian był zdenerwowany. - A teraz idź odpocznij pewnie jesteś zmęczona po wizji. - chłopak pocałował mnie w czoło i wypchnął z pokoju. Wyszłam z domu i poszłam poszukać książek które Nadia miała przywieźć. Nie znalazłam ich wiec poszłam do biblioteki gdzie usiadłam na dużym fotelu i zaczęłam się zastanawiać nad wizją. Obraz który zobaczyłam nie przedstawiał mnie jak mogłam się spodziewać. Była tam Karolina. Czy to miało sens? Od początku było powtarzane ze to ja jestem Wybraną. Czy wszyscy mogli się tak pomylić? Musieli skoro Anielica mi to pokazała. Zaczęłam sobie przypominać szczegóły dotyczące wizji wszystko co wiedziałam. Wszystko w sumie się zgadza. W wizji na obrazach były Anielice i Demony nigdy inaczej. Daty urodzenia Łukasza i Karoliny są bliższe sobie niż moje i Damiana. To wszystko znaczy ze to nie ja jestem Wybraną. To nie mnie szukają tylko Łukasza. Gdy to wszystko sobie uświadomiłam zaczęłam układać plan działania którym podzieliłam się z chłopakami przy obiedzie.
- Nie możesz ryzykować. Jesteś Wybraną oni cię zabiją i nie będą o nic pytać. - Karolowi jak i reszcie nie podobał się mój plan.
- Nie powiedziałam wam jeszcze jednego.
- A mianowicie?
- To nie mnie wszyscy szukają tylko Łukasza. - powiedziałam patrząc chłopakowi w oczy. - Nie sądzicie jednak ze mój plan jest dobry? Nie zabiją mnie jak powiem im że jestem Strażnikiem.
- To wszystko zaczyna nabierać sensu. - Łukasz cicho się odezwał. - Dobrze zgadzam się na twój plan ale pozwól że najpierw wprowadzę kilka poprawek. - Po raz pierwszy od tygodnia zobaczyłam jak Łukasz się uśmiecha. Podobało mi się to co mamy zrobić.
 
***

W końcu jest!! Przepraszam że tak długo musieliście czekać ale jakoś opornie mi się pisało.
Piszcze czy wam się podoba czy nie.
Ruda czekam na twojego bloga :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

Liebster Blog Award

Liebster Blog Award jest to nominacja od innego blogera którą otrzymuje się za "dobrze wykonaną robotę".
Mnie nominowała Emily C. za co chcę bardzo podziękować.

Pytania:
1. Ulubiony pisarz?
Becca Fitzpatrick. Uwielbiam ją dlatego że dzięki Szeptem zaczęła się moja przygoda z książkami. Chce też polecić tą serie wszystkim którzy jej nie czytali.
2. Jaki film ostatnio widziałaś?
Pitch perfect.
3. Dlaczego prowadzisz bloga? Kto lub co cie zainspirowało?
Koleżanka mnie do tego namówiła czytając moje opowiadanie.
4. Czym się interesujesz?
Książkami.
5. Ile czasu spędzasz przy komputerze?
Mało. jak mam coś zrobić to robię to na telefonie. Na komputer wchodzę gdy jest to konieczne.
6. Mogąc spędzić dzień z jedną sławną osobą, kogo byś wybrała?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Znając życie wybrałabym kogoś z zagranicy i byłby to stracony dzień ponieważ nie umiałabym się z nim dogadać.
7. Jakiej muzyki słuchasz?
Słucham wszystkiego co wpadnie mi w ucho.
8. Co najbardziej lubisz w wakacjach?
To że mam czas na to żeby czytać i pisać jeszcze więcej niż normalnie.
9. Ulubiony blog?
Nie mam takiego.
10. Ulubiony kolor?
Czarny.


Moje pytania:
1. Do jakiego państwa/miasta byś najchętniej pojechała?
2. Czy jest coś co chciałabyś zmienić na swoim blogu?
3. Co robisz jak nie wiesz co napisać?
4. Ulubiona książka którą chciałabyś żeby cały świat przeczytał?
5. Cytat który zapadł ci w pamięci?
6. Co widzisz gdy zamykasz oczy i próbujesz wyobrazić sobie swoją przyszłość?
7.  Demony czy Anioły?
8. Jaką moc chciałabyś mieć gdyby to było możliwe? 
9. Piosenka którą ostatnio słyszałaś?
10. Możesz zmienić zakończenie jednej książki. Jaka to książka i co byś zmieniła?


Nominowani:
- much-imperfections.blogspot.com
- milosc-nas-zmieni.blogspot.com
- life-is-brutal-now.blogspot.com
- obozksiezycowy.blogspot.com





Przy okazji chciałam powiedzieć że postaram się jak najszybciej dodać rozdział. Przepraszam że musicie czekać ale strasznie opornie idzie mi jego pisanie.

czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 35

Gdy tylko wpadłam na to kto może być Strażnikiem wstałam starając się nie budzić Damiana który już zasnął. Wyszłam z pokoju i chciałam iść do Nadii która jak myślałam była jeszcze w bibliotece ale zatrzymał mnie głos Łukasza.
- Nie nie nie nie nie proszę nie. - i tak w kółko. Drzwi do jego pokoju były uchylone i ze środka na korytarz wpadło słabe światło. Powoli podeszłam i zajrzałam do pokoju przez szparę. Zobaczyłam Karolinę śpiącą na łóżku i Łukasza chodzącego w kółko obok. W momencie gdy zobaczyłam jego zapłakaną twarz zrozumiałam że Karolina nie śpi. Ona nie umarła. Weszłam do pokoju i od razu przytuliłam Łukasza do siebie. Ten schował twarz w moich włosach i już kompletnie się rozkleił. W pewnym momencie upadliśmy na ziemie i płakaliśmy. Nie mogłam uwierzyć że ona umarła. To wszystko moja wina gdyby mnie nie chciała ratować żyłaby dalej. W końcu się opanowałam i przestałam płakać. Przynajmniej na zewnątrz w środku płakałam jak mała dziewczynka. Wstałam i pomogłam to samo zrobić załamanemu Łukaszowi. Praktycznie zaciągnęłam go siłą do innego pokoju tam posadziłam go na łóżku i wyszłam. Poszłam do biblioteki tak jak planowałam na początku. Nadia siedziała na ziemi i czytała książkę. Przerwała gdy usłyszała że wchodzę podniosła głowę i spojrzała na mnie ze zmartwioną miną.
- Coś się stało? - Wstała i podeszła do mnie. - płakałaś?
- Karolina nie żyje. - powiedziałam cicho wciąż to do mnie nie docierało.
- Co? Przecież jeszcze godzinę temu nic jej nie było. Co z Łukaszem?
- Zaprowadziłam go do innego pokoju. Jest totalnie załamany.
- Nie dziwie się. - powiedziała i na chwile zamilkła. - Idź obudzić chłopaków ja pójdę do Łukasza.
- Dobrze.
Najpierw poszłam obudzić Karola. Nie musiałam nic mówić od razu zrozumiał co się stało i poszedł do pokoju w którym leżała. Ja poszłam obudzić Damiana.
- Roksana czemu nie śpisz? - spytał siadając.
- Karolina nie żyje. - znów to zdanie którego tak nienawidzę.
- Co ty mówisz? - rozbudził się momentalnie.
- Proszę nie każ mi powtarzać tego kolejny raz. - powiedziałam ścierając Łzy płynące po policzkach. Mój chłopak wstał i pobiegł do pokoju obok. Poszłam za nim ale nie chciałam wchodzić do środka dlatego zostałam na korytarzu i obserwowałam wszystko przez otwarte drzwi. W środku trwała kłótnia.
- To jej wina. - Karol był wściekły.
- Nie mów tak. Nie masz prawa! - Nadia stanęła po mojej stronie.
- Nie - zaczęłam - ona ma racje to moja wina.

Nie wiem jakim sposobem w jednej chwili stałam na korytarzu a w drugiej na środku ogromnej sali balowej w której było mnóstwo ludzi. Miałam na sobie tę samą sukienkę co na festynie. Wszyscy wokół rozmawiali albo tańczyli całkowicie ignorując moje nagłe pojawienie.
- Roksano. - odwróciłam się w stronę głosu. Stał tam Demon którego wcześniej widziałam w wizji. Obok niego stała jego kochanka Anielica. Uśmiechali się do mnie a ja nic nie rozumiałam.
- Co się dzieje? - spytałam.
- Nic takiego ściągnąłem cię tu bo poczułem że potrzebujesz pomocy.
- Gdzie ja jestem?
- To są pytania które chcesz mi zadać? - spytał Demon.
- Nie. - rozmowa z nim nie była łata. -  Chce wiedzieć kto jest Strażnikiem. - patrzyłam w jego oczy które nie wyrażały nic.
- Ty ale to już chyba wiesz.
- Upewniam się. - powiedziałam i w końcu odwzajemniłam jego uśmiech. - Da się jakoś zmienić mój los?
- Przykro mi ale jesteś Strażniczką i nic tego nie zmieni. Tego przeznaczenia nie da się zmienić.
- Nie mowie o byciu Strażniczką chodzi o bycie wybraną. - sprostowałam a z ich twarzy zszedł uśmiech.
- Wybraną? - odezwała się Anielica. - Jesteś przecież Demonem. Nic nie rozumiem.
- Spokojnie najdroższa. - Demon uspokoił swoją ukochaną całując ją w dłoń. Po chwili zwrócił się do mnie. - Na to pytanie musisz znaleźć sama odpowiedź. Niestety nie mogę ci pomóc.
- Ale jak?
- Masz moc. W tobie jest wiedza ty nią jesteś. Wystarczy że będziesz chciała a znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania.
- Nie możesz mi powiedzieć było by łatwiej.
- Tak ale nie było by ciekawie. - znów się uśmiechnął po czym zniknął.
Obudziłam się w łóżku obok Damiana który spał. Nie bardzo pamiętam co się działo zanim miałam wizje. Wiem tylko że miałam powiedzieć Nadii że jestem Strażnikiem. Postanowiłam zrobić to teraz poszłam do kuchni i tam ją zastałam siedziała tam z bladym Łukaszem. Dopiero jak go zobaczyłam przypomniałam sobie co się wczoraj stało. Podeszłam do stały i usiadłam obok przyjaciela.
- Nic cię nie boli? Dziwne że zemdlałaś tak nagle. - powiedziała Nadia.
- Miałam wizje. - powiedziałam po czym dodałam - To ja jestem Strażniczką.

***

Oto kolejny rozdział. Mam nadzieje że nie będziecie tym razem nie będziecie czepiać się zakończenia. :)
Proszę o komentarze. :) 

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 34

 - Łukasz! - krzyknęłyśmy otwierając drzwi do jego pokoju.
- Chwila. - usłyszałam jak zakręca wodę, po chwili do pokoju wszedł Łukasz. - Możecie mi powiedzieć czemu się tak drzecie?
- Jesteś Stróżem. - Nadia odrazy przeszła do rzeczy.
- Nie może i dobrze posługuje się bronią ale nie czuje nic. - powiedział.
- Może to znaczy ze przepowiedział jest prawdziwa. - zaczęła się zastanawiać na głos Nadia.
- Czyli jednak będę musiała walczyć o to żeby przeżyć. - powiedziała i wyszłam z pokoju. Wyszłam na balkon na końcu korytarza.
- Łukasz dalej się myje? - na krześle przy małym stoliku siedziała blada Karolina. Zadziwił mnie jej widok.
- Myślałam że nie wstajesz. - usiadłam obok.
- Gdy wszyscy patrzą to tak. - uśmiechnęła się. - a gdy nie jestem tutaj.
- Jak się czujesz?
- Jak każdy kto miał nóż w brzuchu. - widząc ze ten żart na mnie nie po działał dodała. - jest dobrze.
- Nie wygląda tak. Krzywisz się przy najmniejszym ruchu. - powiedziała.
- Ale jakoś od tygodnia przychodzi tu popatrzeć na gwiazdy. Nie martw się dobrze?
- Nie mogę to prze zemnie.
- Nawet tak nie myśl.
- Ale taka prawda, gdyby nie ja wszystko wyglądało by inaczej. - użalałam się nad sobą.
- Tak, może i wyglądało by inaczej. - powiedziała i nachyliła się nad stołem. - Ale nie miałabym przyjaciółki i wspaniałego chłopaka.
- Który czeka na wyjaśnienia. - w jednej chwili odwróciłyśmy się do wejścia. Tak stali chłopach i Nadia ze skruszona miną.
- Przepraszam ale nie mogłam  ich powstrzymać. - tłumaczyła się.
- Dlaczego wstałaś? - Łukasz był zły.
- Bo nudzi mnie ciągle leczenie i patrzenie w sufit. - powiedziała dziewczyna patrząc po chwili wstała i wróciła z nim do pokoju. Do mnie natomiast dosiedli się Damian z Nadią.
- Mam jeszcze jeden pomysł co do tego kto może być Strażnikiem. - powiedziała dziewczyna. - Twój brat.
- Nie możliwe on nigdy nie trzymał broni w ręku. - powiedziała.
- Nie musiał.
- Chcemy żebyś do niego zadzwoniła. Możliwe ze już miał jakieś wizje ale nie był tego świadomy. - powiedział Damian łapiąc mnie za rękę.
- Dobrze. - wyciągnęłam telefon z kieszeni i wygrałam numer Martiego. Już chciałam się rozłączyć gdy usłyszałam głos przyjaciółki.
- Roksana co tam u ciebie?
- Daj mi Mateusza to ważne. - powiedziała.
- Tylko że... On się myje. - wymyśliła wiedziałam to bo słyszałam go w tle.
- Tak to jak mu przejdzie obraza na mnie to powiedz mu że muszę z nim porozmawiać bo prawdopodobnie może uratować mi życie. - powiedziała i czekałam. Minęła długa chwila zanim się odezwał.
- Co się dzieje?
- Pomożesz mi? - upewniałam się.
- Jesteś moja siostra to chyba oczywiste.
- Dobrze - odetchnęłam z ulgą. - Miałeś jakieś wizje albo coś tego typu.
- Nie nawet dziwnych snów jakbyś pytała. - odpowiedział.
- Jesteś pewien?
- Tak, co się dzieje?
- Nic nie ważne. - powiedziałam i się rozłączyłam. - Nie to nie on.
- Nie przejmuje się jeszcze go znajdziemy. - pocieszał mnie Damian.
- Tak. - powiedziała z małym przekonaniem. W końcu daliśmy sobie spokój i poszliśmy się położyć. Przytuliłam się do Damiana i próbowałam zasnąć. Nagle mnie olśniło że też na to nie wpadliśmy...

***

No i kolejny króciutki rozdział. Podoba się? Jak zawsze proszę o komentarze. :)

czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 33

Przez całą drogę rozmawiałam z Łukaszem. Dopiero rano zasnęłam na godzinę ale nie odczułam tego. Przeciwnie byłam bardziej zmęczona niż zanim zasnęłam. Na miejsce dojechaliśmy około 8 rano. Przed ogromnym domem z drewna stała dziewczyna. Nadia z uśmiechem podeszła do bramy żeby nam ją otworzyć. Gdy wysiadłam z samochodu od razu podeszła się przywitać i zaczęła gadać. Dziewczyna nie dała mi dojść do słowa tylko opowiadała jak minął ten tydzień. Nie była tylko rozgadana ale też miła. Była jedynym mi znanym Demonem któremu nie przeszkadzało przebywanie z trzema Aniołami. Nadie to cieszyło mówiła że prosiła Karola i Damiana o opowiedzenie historii. Mówiła że nasze historie są na tej samej podstawie ale się trochę różnią.
- Nadia daj spokój Roksanie jest pewnie równie zmęczona jak ja. - powiedział Łukasz kładąc torby przy wejściu.
- Racja już daje wam spokój. I tak muszę iść do szkoły. - powiedziała idąc do kuchni po torebkę. - Roksana chłopaki ci wszystko pokażą a ja będę wieczorem więc wtedy porozmawiamy. - i już jej nie było a ja patrzyłam na zamknięte drzwi wejściowe.
- Chodź położysz się. - Łukasz położył rękę u dołu moich pleców i pchnął mnie w stronę schodów. - Tak wiem Nadia jest specyficzną osobą ale jak ją poznasz zrozumiesz co ona mówi. To jest wasz pokój.
- Nasz?
- Twój i Damiana. - wytłumaczył uśmiechnął się i poszedł do pokoju obok. Widziałam jego twarz gdy zajrzał do środka. Po jego minie zrozumiałam że z Karoliną nie najlepiej. Na razie nie byłam w stanie o tym myśleć była za bardzo zmęczona.
Weszłam do pokoju i zobaczyłam Damiana leżącego na brzuchu bez koszulki na łóżku. Był przykryty do połowy i nie byłam pewna czy reszta jego ciała jest czymś zakryta. Nie przejmowałam się tym tylko rozebrałam się do bielizny i położyłam obok niego. Obudziłam go bo obrócił leniwie głowę w moją stronę i uśmiechnął się do mnie.
- Hej. - powiedziałam cicho odwzajemniając uśmiech. Chłopak nie odezwał się tylko przyciągnął do siebie i zaczął całować. Nagle znalazła się pod nim z rękami zarzuconymi na jego ramiona jego ręce natomiast błądziły po moim odkrytym ciele. Gdy po chwili odsunęliśmy się od siebie żeby złapać oddech Damian oparł się swoim czołem o moje i włożył rękę pod moje plecy żeby odpiąć stanik. Zanim to jednak zrobił patrzył chwile w moje oczy szukając pozwolenia na ten ruch. Znalazł je bo po chwilo moja bielizna wylądowała obok jego bokserek...

Obudził nas około dwunastej Karol który zaczął walić w drzwi pokoju krzycząc przy tym. Nie miała najmniejszej ochoty wychodzić z łóżka więc schowałam głowę pod kołdrę mrucząc do Damiana żeby wstał i sprawdził o co chodzi. Mój chłopak powiedział że zaraz sobie pójdzie ale tak się nie stało. Karol nasze milczenie uznał jak zaproszenie i wszedł do pokoju. Dopiero wtedy Damian się podniósł.
- Czego chcesz? - warknął.
- Nie przyszedłem do ciebie. Dziś ja mam trening z Roksaną. - wytłumaczył. - Chce cię widzieć w kuchni za pięć minut.
- Karol proszę cię nie mam siły na trening. - powiedziałam odwracając się w drugą stronę.
- Pięć. - powiedział i wyszedł. Natomiast Damian się położył z powrotem i pocałował w czoło.
- Nie chce być wybraną. - mruknęłam.
- Wiem ja też nie chce życia które zmusza mnie do ciągłej ucieczki ale nie martw się w końcu to się skończy. - pocałował mnie w czoło a ja wstałam i poszłam się przygotować do treningu. Który był bardzo męczący. Karol nie chciał dać mi spokoju. Prawie przez cały dzień męczył mnie z jednym ćwiczeniem. Gdyby nie Nadia jako jedyna się nade mną zlitowała a nie tak jak reszta rozglądała moje porażki.
- Chodź Roksana porozmawiamy. - powiedziała.
- Daj mi pięć minut muszę się ogarnąć. - pobiegłam do swojego nowego pokoju i wzięłam prysznic. Przebrałam się w wygodne ciuchy i wróciłam na dół. Tam Łukasz podał mi dwa kubki z gorącą czekoladą. Obiecał też zawołać mnie jak Karolina się obudzi. Weszłam do pomieszczenie które mi wskazali i stanęłam oniemiała. To była biblioteka. Na każdym skrawek ściany były półki z książkami. Przepiękne miejsce. Podeszłam do siedzącej na ziemi Nadii i podałam jej jeden kubek.
- Dzięki. - uśmiechała się do mnie. - Chciałam z tobą porozmawiać bo próbuje zrozumieć kilka rzeczy na temat Wybranych.
- Nie pomogę ci za bardzo bo niedawno się dowiedziałam że istnieje ktoś taki i że jestem to ja. - usiadłam obok niej.
- No wiem Damian mi mówił. - powiedziała patrząc na mnie. - Według naszej historii na świecie chodzi gdzieś Strażnik. Chce go odnaleźć może istnieje jakaś szansa na to żeby dali wam spokój.
- Strażnik?
- Tak posiada on wiedzę o tym co się działo kiedyś. Ostatnim był zabity Demon. Najprawdopodobniej on też urodził się tego samego dnia co ty. - powiedziała.
- Dlaczego sądzisz że to da się odwrócić.
- Nic takiego nie sądzę ale nie wszystko się zgadza z przepowiednią. Może to nie o was chodzi albo przepowiednia nie mówi nam prawdy. Właśnie po to nam strażnik. - powiedziała i zaczęła się zastanawiać. Ja też rozglądając się po pomieszczeniu. Czuło się tu wiedzę.
- Mówisz że Strażnik miał się urodzić tego samego dnia co ja ale co rokiem? - spytałam skupiając uwagę na dziewczynie obok mnie.
- Nie koniecznie musi on być taki sam. Tu może być różnica. - wyjaśniła. 
- Łukasz. To on może być strażnikiem urodził się tego samego dnia. - powiedziałam i pognałyśmy obie do jego pokoju.

Nadia


***

Kolejny rozdział powoli zacznie się coś dziać. Mam nadzieje że się spodobało. komentujcie proszę! :)

PS Mała wiadomość do Magdy; musi ci tyle wystarczyć, więcej nie dostaniesz.

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 32

- Ona jest podła. Wzięła ojca na litość. - Rozmawiałam z Łukaszem a raczej prowadziłam monolog którego on słuchał.- Roksana przestań gadać i skup się na walce. - powiedział równie zły na moją matkę Łukasz.
- Możemy na razie zrobić przerwę?  - nie czekałam na odpowiedź od razu usiadłam po ścianą. Po chwili chłopak do mnie dołączył.
- Pojedziemy wieczorem. Nie pozwolę jej przedłużać pobytu tutaj. To jest zbyt niebezpieczne. - powiedział chłopak. - Teraz ciesz się wolnością.
- W takim razie chodźmy do kina a później na lody żeby nasze urodziny nie były nudne.
- Bierzemy Matiego i Malwinę?
- Nie odzywamy się do siebie - powiedziałam smutno. - oni nie chcą zaakceptować mojego wyboru. Nie mogę w to uwierzyć to są dwie najbliższe mi osoby.
- Zaczynasz przymulać idziemy. - Łukasz podniósł się i pociągnął mnie za sobą. Łukasz zabrał mnie do kawiarni i zamówiliśmy ogromne lody które jedliśmy ze śmiechem, tak jak dawniej. Miło było poczuć się jak kiedyś posiedzieć z przyjacielem i się pośmiać nie myśląc o niczym poza tą chwilą. Zero śmierci, Aniołów, żadnych innych myśli związanych z moim przeznaczeniem tylko zwyczajny dzień.
- Wracamy do domu. - powiedział Łukasz płacąc za zamówienie. - Musimy się jeszcze spakować.
- Myślisz że tata nas puści? Przecież mama go omamiła tą swoją chorobą. - przy ostatnim słowie zakreśliłam cudzysłów. Mama dziś ramo obudziła się strasznie chora, było tak źle że nie mogła się podnieść z łóżka.
- Sam powiedział że twoje bezpieczeństwo jest dla niego najważniejsze. - powiedział Łukasz wsiadając do auta ja zaraz za nim. - Jak będziemy w domu udawaj wystraszoną i zagubioną.
- Co zamierzasz? - spytałam patrząc na niego. Uśmiechał się.
- Kłamać dla celów własnych już dużej nie wytrzymam z rodzicami. - z jego twarzy nie schodził chytry uśmieszek. Nie pytałam o nic więcej. Gdy podjechaliśmy pod mój dom  Łukasz jeszcze raz powieszał jak mam wyglądać po czym wysiadł z samochodu obchodząc go. Otwierając moje drzwi rozglądał się dookoła. W środku zastaliśmy wszystkich w kuchni. Świetnie się bawili jedząc tort i gracą w karty, nawet mama zeszła na dół. cudowne uzdrowienie. Widząc to zrobiło mi się strasznie smutno bawili się o mnie zapominając.
- Idź się spakować ja z nimi pogadam. - powiedział wchodząc do kuchni a mnie pchając w drugą stronę. Wychodząc na górę postanowiłam że nie będę się przejmować tym że moja rodzina o mnie już prawie zapomniała. Wyjadę i dam im spokój nie będą musieli się mną przejmować. "Nie przejmować się." - z takim postanowieniem zaczęłam się pakować ale gdy kończyłam byłam cała zapłakana. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie jak trudno będzie mi stąd wyjechać. Tu się urodziłam i wychowałam a teraz mam stąd wyjechać bo ktoś chce mnie zabić. Miałam w planach wyprowadzkę ale dopiero na studia razem z Malwiną i Matim. Od zawsze to planowaliśmy, a teraz te plany spełnią się ale bez mojego udziału.
- Nasze studia bez ciebie to nie będzie to o czym marzyłam. - powiedziała Malwina która właśnie weszła do pokoju. Płakała tak samo jak ja.
- Wiem ale moje życie się skomplikowało. - powiedziałam podchodząc do niej. - Mateusz gdzie?
- Dalej jest na ciebie zły. On chce żebyś została z nami, żebyś zostawiła Damiana.
- Nawet jak to zrobię to będą chcieli mnie zabić. Czemu on nie może tego zrozumieć? - powiedziałam.
- Nie wiem. -powiedziała przyjaciółka. Do pokoju wszedł Łukasz ale gdy nas zobaczył chciał wyjść.
- Możesz wziąć torbę ja zaraz zejdę. - powiedziałam i patrzyłam jak chłopak wychodzi prosząc żeby to nie trwało za długo.
- Zobaczę cię jeszcze?
- Tak szybciej niż myślisz. - powiedziałam przytulając ją. - Załatwię pewne sprawy i wrócę. 
Żegnałam się jeszcze długo. Łukasz cały czas mnie poganiał. Gdy w końcu znalazłam się w samochodzie Łukasz odjechał szubko.
- Co ty im powiedziałeś? - spytałam po pół godziny jazdy.
- Że gdy byliśmy w kawiarni ktoś nas obserwował. - powiedział zerkając na mnie.
- I tak bez problemu się zgodzili?
- Nie twój taka mnie wypytywał o to czy ktoś mnie śledził i czy nie poznałem te osoby. Powiedziałem że nikt nas nie śledził. Gdy spytali o to jak wyglądał opisałem Marcela. Karolina kiedyś mi go przedstawiła. Jak nic też był Aniołem.
- Też go kiedyś poznałam jeszcze na początku tego wszystkiego. Na imprezie u Damiana to jego kumpel. - powiedziałam martwiąc się o jego los przecież jam tata go znajdzie to zabije na miejscu. Nie chciałam tego ze względu na jego znajomość z Damianem a nie dlatego że jest Aniołem.
- Mógł by być nawet bratem i tak bym go wydał. Dobierał się do Karoliny.

***

No i kolejny rozdział. Wiem jest okropny nie wiem dlaczego po prostu taki wyszedł. Proszę komentujcie i oceniajcie.
Dla tych co nie zauważyli na górze dodałam nową zakładkę pt. Księga jest tam kilka rzeczy opisanych tak dla wyjaśnienia. Jeżeli byście jeszcze czegoś nie wiedzieli a tam tego nie ma piszcie w komentarzach postaram się to wyjaśnić.
Jak będą jeszcze jakieś pytania też proszę piszcie je w komentarzach na pewno odpowiem.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 31

Obudziły mnie straszne krzyki z dołu. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju starając się nie obudzić brata. Na początku myślałam, że to rodzice się ze sobą kłócą, ale gdy zeszłam na dół usłyszałam trzeci głos. Weszłam do gabinetu ojca bez pukania. Zobaczyłam Łukasza. W wyrazie jego twarzy zobaczyłam troskę, smutek, ból, ale też ulgę.
- Nic ci nie jest. - powiedział oglądając mnie dokładnie. Podciągnęłam nogawkę spodni odsłaniając zabandażowaną łydkę.
- Tylko małe rozcięcie. Damian cię przysłał?
- Trochę się denerwował, ale przyjechałem też po sztylet.
- Nie mam go. On go ma. - powiedziałam i padłam na fotel. Nagle pomyślałam o tym że przecież mógł go upuścić. Wstałam i pobiegłam do pokoju. Miałam racje. Był tam leżał częściowo pod łóżkiem wystawała tylko część głowy smoka na rękojeści. Gdybym go nie szukała nie znalazłabym. Wzięłam sztylet i dumnie wróciłam do gabinetu. Podałam ostrze Łukaszowi który podciągnął bluzkę zobaczyłam na jego umięśnionym brzuchu ranę. Postanowiłam spytać później teraz skupiłam się na tym co robił. Wyjął srebrny prosty niczym nie ozdobiony sztylet z pochwy przypiętej do lewego boku. Podał mi go a na jego miejsce wsadził ten z głową smoka. Nie bardzo wiedziałam co zrobić ze sztyletem który trzymałam w ręce. Chciałam go oddać Łukaszowi ale ten pokręcił głową i skupił wzrok na ojcu.
- Nie wieże że to robię. - powiedział ojciec i wyciągnął z wiecznie zamkniętej szuflady taką samą pochwę jaką miał Łukasz. Rzucił mi ją.
- Piotrze! - mama spojrzała na tatę na ojca. - To chyba nie jest konieczne.
- Mario kochanie za kilka dni jej nie powstrzymamy i wyjedzie. Wolę żeby pojechała przygotowana i umiała sobie radzić. Będę się mniej denerwował.
- Tato czy to znaczy że pozwolisz mi jechać? - spytałam.
- Zrobię wszystko żebyś była bezpieczna. Pozwolę ci jechać ale tylko wtedy gdy będę pewny że umiesz walczyć i się obronić. - powiedział gdy dotarły do mnie te słowa rzuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam. Tata pocałował mnie w czubek głowy i odwzajemnił uścisk.
- Ja się na to nie zgadzam. - mama wyszłam z biura obrażona. Patrzyłam za nią smutna.
- Porozmawiam z nią a ty - tu wskazał Łukasza. - Masz ją nauczyć wszystkiego co umiesz a nawet więcej.
- Niech się pan nie martwi. - powiedział Łukasz z uśmiechem patrząc za wychodzącym tatą. Po chwili przeniósł wzrok na mnie. - Idź się przebrać i jedziemy do mnie.
- Zostajesz?
- Tak muszę tylko zadzwonić i przypilnować żeby się nie pozabijali. - mówiąc to skrzywił się.
- Co się dzieje? Kto się kłóci? - byłam przerażona Damian był osłabiony a nie wiedziałam co planuje przyjaciółka Łukasza.
- Damian i Karol skaczą sobie do gardeł. Sam bym ich wy zabijał gdybym nie musiał się zajmować Karoliną. Teraz moje obowiązki przejmie Nadia. - wytłumaczył i wyciągnął telefon. Ja poszłam na górę się przebrać. Zastanawiałam się też dlaczego bracia się kłócą. Przez ten krótki czas który spędziłam wydawało mi się że Karol jest przejęty zdrowiem brata i się o niego martwi. Postanowiłam teraz o tym nie myśleć tylko spytać Damiana we śnie.
Zeszłam na dół i pojechaliśmy z Łukaszem. Do jego rodziców którzy patrzyli na mnie jak na zło wcielone. Łukasz jakby tego nie zauważał sprowadził mnie do piwnicy i podszedł do drzwi których nie zauważyłam i je otworzył. Przeszliśmy do sali treningowej. Były to ciężarki i różnego rodzaju broń. Na podłodze było rozłożonych kilka mat.
- Nie wiedziałam że masz coś takiego w piwnicy. - powiedziałam rozglądając się.
- Od początku wiedziałem że będę cię bronił w razie inwazji Aniołów musiałem się gdzieś uczyć walczyć. -wytłumaczył podchodząc do ściany na której była różnego rodzaju broń. Wziął z niej dwa patyki i jeden mi rzucił. - zaczniemy od czegoś prostego czyli obrony.
I uczyłam się tak przez całe dnie. Raz walki raz uniku i tak w kółko. Łukasz był ze mnie dumny bo szybo się uczyłam i już kilka razy w walce udało mi się z nim wygrać. Z Damianem rozmawiałam co noc, ale nie rozmawialiśmy o jego kłótniach z Karolem. Spytałam Łukasza o jego ranę na brzuchu.
- Po drodze zaatakowało nas kilka Aniołów ale nic się takiego nie stało nie musisz się martwić.
- Czemu ja się o tom dowiaduje dopiero teraz? Czy wy chcieliście mi o tym powiedzieć? - spytałam zła na niego tak samo jak na Damiana.
- Nie chcieliśmy cię martwić przecież nic się nie stało. - powiedział Łukasz spokojnie.
- Jesteście okropni nie widzicie zagrożenia nawet gdy staje ono wam przed oczami. - i tak skończyła się nasza rozmowa na ten temat.
Jakimś sposobem minął tydzień i jutro stąd wyjeżdżam. Trochę mi smutno bo tu się wychowałam i nie wiem kiedy wrócę ale muszę. Łukasz chciał jechać już w tę noc ale mama się nie zgodziła co znaczyło że coś planuje na jutro. Nie interesowało mnie to za bardzo bo miałam nadzieje że wyjedziemy z samego rana.

***

W końcu udało mi się coś napisać. Może nie jest to co chciałam ale ważne że coś jest. Piszcie w komentarzach czy się wam podoba. :)

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 30

Następnego dnia na śniadaniu wszyscy patrzyli na siebie niepewnie. Taka atmosfera panowała puki do kuchni nie wszedł Łukasz. Oznajmiając nam że możemy jechać. Jego słowa zaraz zwróciły uwagę mamy.
- Roksana gdzie się wybierasz? - spytała.
- Wyjeżdżam. - powiedziałam wstając. Wszystkie Anioły już wyszły, zostałam tylko ja i Łukasz.
- Jak to? Nie możesz jesteś pod moją opieką. - zaczęła panikować. - Łukasz nie możesz jej tak po prostu zabrać.
Spojrzałam na chłopaka błagalnie. Nie mógł mnie tu zostawić.
- Dobrze zostawię ją tu... - opadłam z powrotem na krzesło. - ale wrócę tu za tydzień.
- I myślisz że to coś zmieni? Że wtedy ci pozwolę?
- Nie będziesz miała nic do powiedzenia. - Łukasz dalej był spokojny a ja myślałam że zaraz wybuchnę. - za równy tydzień Roksana skończy 18 lat i już będzie mogła jechać. - po tych słowach wyszedł. Podniosła się szybko i poszłam za nim. Gdy staneliśmy przed jego samochodem płakałam.
- Roksana przepraszam. Zrobiłem co mogłem. W twoje urodziny będę jak najwcześniej mi się uda.
- Dobrze ale to będzie najgorszy tydzień.
- Wiem, przepraszam. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował mnie w czoło.
- Co się dzieje? - podszedł do nas Damian z dwiema torbami.
- Nie mogę z wami jechać. - powiedziałam ścierając łzy.
- W takim razie ja też zostaje.
- Nie, jedziesz. - zaczęłam. - Dołączę do was za tydzień. Dobrze?
- A mam jakiś wybór? - pokiwałam przecząco głową. - Wiec dobrze. - pocałował mnie w czubek głowy.
- Kocham cię. - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Ja ciebie też. - szepnął mi do ucha - Bądź ostrożna proszę.
- Zawsze jestem.
Gdy odjechali wróciłam do domu i usiadłam na kanapie w salonie. To będzie najdłuższy tydzień w moim życiu.
- Pojechali już? - do pokoju wszedł Mati.
- Tak, szczęśliwy?
- Puki tu jesteś tak. - objął mnie. Zrzuciłam jego rękę z jego ze swojego ramienia. Wstałam i zostawiłam go samego. Po drodze do swojego pokoju minęłam się z tatą którego obrzuciłam nienawistnym spojrzeniem. I tak przez cały dnień gdy tylko kogoś mijałam. Byłam na nich wszystkich cholernie zła za to co zrobili. I nie tylko ja byłam na nich zła. Wieczorem do domu wpadli rodzice Łukasza i zaczeli się wydzierać na cały dom wypominając moim rodzicom to że pozwolili Łukaszowi jechać. Zamilkli dopiero gdy moi powiedzieli im kim jestem i dlaczego Łukasz wyjechał. Następnie z góry słyszałam jak jego rodzice obwiniają mnie o to że ich jedyne dziecko jest w niebezpieczeństwie i takie tam. Gdy się znudziłam słuchaniem tego wszystkiego włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę. Szybko zasnęłam.

Znalazłam się w domu Damiana stałam w miejscu w którym pierwszy raz się pocałowaliśmy. On też tu był siedział na kanapie i uśmiechnął się do mnie.
- Już się stęskniłaś? - spytał gdy usiadłam obok niego.
- Nie umiem tego kontrolować dlatego tu jesteśmy, ale tak stęskniłam się. - oparłam głowę o jego ramię.
- Może i dobrze. Mnie się podobają te odwiedziny.
- Jak tam jest?
- Pięknie i bezpiecznie. Zobaczysz jak przyjedziesz. - pocałował mnie w czoło.
- Jak się czujesz, a Karolina? - wypytywałam.
- Jest dobrze. Podczas drogi trochę się źle czuła, ale teraz jest lepiej.- powiedział i przytulił mnie jeszcze mocniej. - Naprawdę musiałaś zostać?
- Jeszcze nie mam skończonej osiemnastki i moja mama była by gotowa iść na policje i zgłość moje porwanie. 
- Więc będę musiał jeszcze poczekać.
- Damian zaczynasz znikać.
- Budzisz się kochana. - powiedział i pocałował mnie zanim znikł.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam ojca Karoliny. Stał i schylał się nade mną. Otworzyłam usta żeby zacząć krzyczeć ale zdążył mnie uciszyć. Zakrywając je ręką. W drugiej ręce trzymał sztylet. Zdziwiło mnie że go ma bo myślałam że ktoś go wziął i schował, najwyraźniej się myliłam. Zaczęłam się wiercić próbując się odsunąć od niego. Kopnęłam napastnika w rękę w której trzymał sztylet rozcinając sobie nogę. Myślałam że to już koniec (co w ostatnim czasie zdarza mi się często). Uratował mnie mój telefon który zaczął dzwonić.
- Roksana wyłącz to chce spać. - głos mojego brata przebił się przez ściany. Gdy nie usłyszał reakcji znów mnie zawołał. Chyba domyślił się że coś jest nie tak bo wpadł do mojego pokoju. Zobaczył mnie leżącą na łóżku z krwawiącą nogą.
- On tu był. - powiedziałam i usiadłam. Brat podszedł do mnie żeby zobaczyć moją nogę. Gdy ją opatrzył usiadł ona fotelu i oznajmił że zostanie na wszelki wypadek. Postanowił też że powie rodzicom o tym rano bo chce żeby w końcu odpoczęli. Mój telefon znów zaczął dzwonić. Tym razem mogłam go odebrać.
- Wszystko dobrze? - Damian się martwił. - Zaraz jak się obudziłem złapałem ze telefon. Chciałem się dowiedzieć co nam przerwało.
- Uratowałeś mi życie. - powiedziałam szeptem.
- Co się stało?
- Ojciec Karoliny tu był i chciał mnie zabić. - opowiedziałam mu co się działo przez te kilka minut zaraz po obudzeniu.
- Wracam tam. Nie pozwolę żeby on ci coś zrobił.
- Nie! - powiedziałam i się rozłączyłam. Nie chciałam żebyśmy zaczęli się kłócić nie mam na to ani sił ani chęci. Jedyne co chciałam to zasnąć i się wyspać. Niestety to nie było dane, przez całą noc miałam koszmary.

****

No i jest kolejny rozdział. Mam nadzieje że się wam podoba, jeżeli tak to proszę o komentarze (jeśli wam się nie podoba to też skomentujcie i powiedzcie co się wam nie podoba).

Chciałam wam jeszcze złożyć życzenia na święta.
Życzę wam smacznego jajka, mokrego śmigusa dyngusa. 
I dużo żółciutkich kurczaczków. :)

środa, 18 marca 2015

Rozdział 29

- Nie zgadzam się! - powiedziałam. Siedzieliśmy w kuchni i prowadziliśmy tę rozmowę juz od kilku godzin. Nie możemy się dogadać. - Już znacie prawdę i wiecie kim on jest i co do niego czuję.
- Co nie zmienia faktu że on jest Aniołem. - powiedział ojciec.
- No i co z tego? Jest nieprzytomny i bezbronny jak się go pozbędziecie nie przeżyje, a na to się nie zgadzam. - Starałam się nie krzyczeć, tak samo jak Łukasz próbował nie rzucić się na mojego ojca z pięściami. Wytłumaczyli sobie z Karoliną wszystko zanim zasnęła ze zmęczenia. Damian dalej się nie obudził, a oni wszyscy, cała moja rodzina chce się ich pozbyć. Nawet Mati tego chce, boją się że przyjedzie reszta i nas pozabijają. Natomiast Karol raz się odezwał do mnie i powiedział że dla reszty Aniołów oni już nie żyją. Teraz kursuje miedzy moim pokojem a Łukasza, pilnując rannych.
- Roksanko kochanie... - zaczęła mama. - wiem że go kochasz, ale nie możesz narażać rodziny. Lepiej żeby to on umarł.
- Cholerni tchórze! - Łukasz nie wytrzymał. Wstał spojrzał na mnie i już wiedziałam co planuje. - nie mam siły tu siedzieć i tego słuchać. Idę zobaczyć co z Karoliną.
- Jej też trzeba się pozbyć - słowa taty zatrzymały chłopaka w progu. Nie odezwał się tylko obrzucił tate nienawistnym wzrokiem i wyszedł.
- Zgadzam się z nim jesteście tchórzami. - powiedziałam. I spojrzałam na brata. - po was spodziewałam się wsparcia jesteśmy rodziną.
- Tak właśnie rodziną, którą narażasz na śmierć. - powiedział Mati.
- Dajcie im jedną noc jutro coś wymyślimy. - powiedziałam patrząc na wszystkich. Widziałam w ich oczach jak wyliczają za i przeciw. Nie miałam czasu zacząć ich przekonywać bo usłyszałam chrząknięcie, wszyscy odwróciliśmy wzrok w stronę drzwi gdzie stał Karol. To mogło znaczyć tylko jedno. Damian się obudził. Wybiegłam z kuchni i pobiegłam do siebie do pokoju. Stanęłam w progu i na niego spojrzałam. Siedział oparty o ścianę za łóżkiem i rozglądał się po pokoju.
- To śmieszne, jesteśmy tyle razem a jestem tu pierwszy raz. - powiedział gdy podeszłam do niego i usiadłam obok na łóżku.
- Śmieszy cię to co się stało? Prawie straciłeś życie. - powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
- To nie. - mruknął. - Co się dzieje?
- Oni chcą się was pozbyć. Nawet Mati jest przeciwko mnie.
- Możemy zostać tylko na tą noc. - Karol wszedł do pokoju.
- Dobrze. Odpocznę i jutro wyjedziemy. -zarządził Damian. - Chociaż Karolina jest bezpieczna. - dodał cicho a ja z Karolem spojrzeliśmy na siebie.
- Co?
- Ona tu jest. - powiedziałam.
- Gdzie? Nic jej nie jest?
- U Łukasza on się nią zajmuje. Na razie śpi. - mówiąc to nie patrzyłam na niego. Nie chciałam mu też mówić co się stało.
- Ledwo uszła z życiem przez jej głupotę i twoją dziewczynę. - powiedział Karol.
- Nie moja wina że to zrobiła! - wybuchłam wszystkie emocje wyszły na wierzch zaczęłam płakać. - Nie kazałam jej się podstawiać to był jej wybór. Ja byłam gotowa odejść.
- O czym wy do cholery mówicie?
- Karolina podłożyła się za mnie. Odepchnęła mnie i przyjęła cios od swojego ojca który uciekł. Jest ranna. - powiedziałam nie patrząc na żadnego z nich.
- Chce do niej iść. - Damian zaczął się podnosić ale go powstrzymałam. - Dam rade. - powiedział widząc moją twarz. Puściłam go i wszyscy poszliśmy do pokoju Łukasza. Na łóżku leżała Karolina do której podszedł Damian i jego brat. Ja poszłam do garderoby żeby zobaczyć co robi Łukasz. Pakował się.
- Myślisz że rodzice cię przyjmą z Karoliną?
- To nie ma znaczenia nie jadę do nich. - powiedział wrzucając kolejną rzecz do torby.
- To gdzie się wybierasz? - spytałam ciekawa.
- Wracam tam skąd tu przyjechałem. - powiedział a gdy zobaczył moją pytającą minę wytłumaczył. - mieszkałem wtedy ze znajomą w jej domku nad jeziorem. Zabiorę tam Karolinę i będziemy mieć spokój. Możecie się zabrać z nami.
- A co z twoją znajomą? Pewnie nie będzie się chciała narażać. Wymyśle coś. - powiedziałam. Łukasz przestał się pakować i spojrzał na mnie.
- Idź się spakować, prześpijcie się trochę. Chce wyjechać z samego rana. - powiedział i wypchnął mnie z garderoby.

***

 Kolejny rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba. :) Zachęcam do komentowania.

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 28

Staliśmy na przeciwko siebie. Wiedziałam że przyszli tu po mnie i cholernie się bałam ale próbowałam to ukryć. Nie chciałam pokazywać przed nimi strachu. Mężczyzna ze sztyletem obrócił się w stronę Damiana i spytał.
- Która to? - Damian podniósł głowę i spojrzał na nas. Dopiero wtedy zauważyłam że ma podbite oko a z jego nosa leje się krew.
- Już mówiłem nie ma jej w tym mieście. - za te słowa znów dostał. Kobieta stojąca obok niego uderzyła go w brzuch co zwaliło Damiana z nóg. Upadł na kolana ze zwieszoną głową. Chciałam do niego podejść i mu pomóc ale wiedziałam że nie mogę. Ten facet nie wiedział kto jest wybraną więc jeszcze miałam szanse. Mogło się udać ale jeżeli tylko Karolina mnie nie wyda. Widziałam jak ręka na jej ramieniu się zaciska.
- Nie wiem która tatusiu. On nic mi nie mówił. - mruknęła dziewczyna spuszczając głowę. Ojciec Karoliny zrobił krok do przodu i wskazał Malwinę.
- To pewnie ta. Podejdź tu dziecko a nikomu nie stanie się krzywda. - powiedział. Przyjaciółka spojrzała na mnie, i zrobiła krok do przodu. Wiedziałam że chce oddać życie za mnie. Nie mogłam na to pozwolić, za bardzo ją kochałam. Nie mogę pozwolić żeby ktoś umarł za mnie.
- Nie! - powiedziałam czym ściągnęłam na siebie uwagę. - To nie ona jest wybraną tylko ja. - ruszyłam przed siebie. Łukasz złapał mnie za ramie i przyciągnął do siebie zanim odeszłam za daleko.
- Nie pozwolę jej zabić. - poweidział patrzac na ojca Karoliny. Ten uśmiechnął się a jego oczy zabłuszczały.
- W takim razie będę musiał zabić was oboje. - widziałam jak oczy Karoliny otwierają się szerzej ze strachu. Obróciła się w stronę ojca zrzucając jego rękę ze swojego ramienia.
- Tato miało być bez zbędnych ofiar.
- Jeżeli nie chcą jej oddać to zabije ich wszystkich. Nie powinno ich być w ogóle. Demony nie powinny istnieć. - powiedział.
- Bez zbędnych ofiar. - powiedziała i miała racje jedyną ofiarą dzisiaj powinnam być ja nikt inny. Wyrwałam się Łukaszowi i podeszłam do Aniołów.
- Zabij mnie i odejdź. Zostaw moją rodzinę w spokoju. - powiedziałam.
- Odważna jesteś. - powiedział robiąc krok w moją stronę. - Albo bardzo głupia. - później wszystko stało się w zwolnionym tempie. Mężczyzna pchnął ostrze w moją stronę, a ja zostałam odepchnięta i sztylet zanurzył się w brzuchu Karoliny. W tym samym czasie tata z Łukaszem rzucili się w naszą stronę. Łukasz zaatakował dwoje Aniołów obok Damiana, a tata ruszył w stronę lasu próbując złapać ojca Karoliny. Gdy się podniosłam po chwili, zobaczyłam że Łukasz sprawdza czy kobieta żyje nad nieprzytomnym Damianem pochyla się drugi Anioł który stał obok niego. Spojrzałam w drugą stronę widziałam jak mama wyciąga sztylet z brzucha Karoliny i zamierza się żeby go wbić w pierś. Podbiegłam i złapałam za ostrzę i rzuciłam go na bok.
- Roksana co robisz? - spytała mama gdy klękałam przy dziewczynie i sprawdzam jej ranę. - to jet Anioł.
- Anioł który uratował mi życie. - powiedziałam patrząc na nią z złością. Nie pozwolę im zabić ani Karoliny ani Damiana.
- Roksana. - odezwała się Karolina. Oderwałam wzrok od jej rany i przeniosłam go na twarz dziewczyny. - Przepraszam. Ja chciałam go powstrzymać. Naprawdę nie chciałam cię skrzywdzić.
- Nie masz za co przepraszać ja powinnam dziękować za uratowanie życia.
- Musiałam to zrobić. Jesteś moją przyjaciółką. - powiedziała. - nie martw się moją raną zaraz się zagoi.
- Jesteś ranna krwawisz to nie zagoi się tak szybko. - powiedziałam.
- Bardzo źle to wygląda?
- Okropnie ale przeżyjesz. - powiedział Łukasz który podszedł do nas. Dziwnie się zachowywał. Chyba był w szoku że jego dziewczyna jest Aniołem. Domyślam się co przeżywa. Wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Patrzyłam za nimi później spojrzałam na mamę która dalej stała w tym samym miejscu. Myślałam że patrzy na mnie ale jej uwaga skupiła się na czymś co się działo za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam  Damiana którego próbował obudzi chłopak który wcześniej go pilnował. Gdy stanęłam przed chłopakiem ten podniósł wzrok. W jego oczach zobaczyłam strach.
- Kim jesteś? - spytałam nieufnie. Chłopak się podniósł i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Jestem Karol. - powiedział ja spojrzałam na jego wyciągniętą rękę i z wahaniem ją uścisnęłam. - Jestem starszym bratem Damiana.

-------


Karol



*****

Kolejny rozdział mam nadzieje że się spodoba :) komentujcie:)

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 27

Następny dzień zaczął się nieciekawie. Nie dość, że spóźniłam się na pierwszą lekcje to mieliśmy zadania w parach. Oczywiście mnie trafił się Damiana. Usiadł obok mnie i przywitał się jakby nigdy nic się nie wydarzyło. A wydarzyło się dużo. Nie spałam całą noc próbując zrozumieć dlaczego akurat na mnie trafiło. Czym się różnie od innych Demonów? Chciałam się tego dowiedzieć ale nie wiedziałam jak. Mogłam spytać ojca ale nie miałam pewności że powie mi prawdę. Do tego musiałabym jeszcze powiedzieć od kogo się dowiedziałam że jestem inna, a nie byłam jeszcze gotowa wydać Damiana w ręce mojej rodziny. Do tego jeszcze Łukasz, przecież on kocha Karoline, nie mogę mu złamać serca. Wiem jakie to okropne uczucie.
- Boisz się że ci coś zrobię? - spytał z nagle Damian.
- Nie już mi przeszło. - powiedziałam cicho nie patrząc na niego. - już się pogodziłam z tym że ty albo Karolina mnie zabijecie.
- Roksana nie chce cię zabić. Wczoraj rozmawiałem z Karoliną i próbowaliśmy coś wymyślić. - tłumaczył. Widziałam ból w jego oczach. - Nawet dzwoniliśmy do wyżej postawionych i mówiliśmy że nikogo tu nie znaleźliśmy.
- Dlaczego? Dlaczego nas chronicie a nie zabijecie od razu? - spytałam cicho nie będąc pewna czy chcę uzyskać odpowiedź.
- Bo cie kocham i nie pozwolę skrzywdzić. A Karolina kocha Łukasza. - powiedział to i położył mi rękę na policzku i starł pojedynczą łzę lecącą po nim.
- Damian my nie możemy być razem to nie możliwe. - powiedziałam odsuwając się od niego.
- Wiem. - powiedział i tym razem położył dłoń na mojej ręce. - Pewnie wyjadę. Mogą mnie przenieść gdzie indziej skoro są przekonani że tu nie ma wybranej.
Chciałam spytać o co chodzi z tą wybraną ale zadzwonił dzwonek i Damian zniknął mi w tłumie. Domyśliłam się że to ja jestem tą wybraną, ale co się za tym kryło. To chciałam wiedzieć. Kim ja jestem? Chciałam o to spytać Damiana. Tylko on mógł odpowiedzieć na moje pytania. Chciałam też go spytać co z moją matką. Miałam nadzieje że ją wypuści i znów ją będę miała blisko. Tego mi najbardziej brakowało.
Rozejrzałam się po korytarzu i zobaczyłam że Karolina rozmawia z Łukaszem. A raczej skończyła rozmowę. Obstawiam że z nim zerwała ponieważ gdy tylko się oddaliła chłopak walnął pięścią w szafki. Podeszłam do niego i spytałam czy wszystko w porządku. Odpowiedział że tak i sobie poszedł. Ciekawiło mnie co mu powiedziała. jaki powód wymyśliła. Na pewno nie powiedziała prawdy. Chciałam wiedzieć ale miałam ważniejsze sprawy na głowie.

Po południu weszłam do domu z zamiarem wypytania ojca kim jestem. Chciałam tylko odpowiedzi reszta mnie nie interesowała. Już nawet się nie bałam o Damiana. Wiedziałam że wyjeżdża i że nic już mu się nie stanie. Ruszyłam w stronę jego gabinetu ale zatrzymałam się gdy zobaczyłam go w salonie. Miał zmartwioną minę i cicho mówił do kogoś kto leżał na kanapie. Podeszłam do niego żeby zobaczyć z kim rozmawia. Osobą leżącą na kanapie była mama. Spojrzała na mnie i zobaczyłam jak jej oczy świecą od łez. Usiadła powoli, ucieszyło mnie to że nie sprawia jej to kłopotu. Wyglądała normalnie, może była trochę bledsza ale poza tym dalej wyglądała tak samo. Obeszłam kanapę i mocno ją przytuliłam. Gdy się od nie odsunęłam przytulił ją Mateusz. Zorientowałam się że płacze gdy Łukasz podał mi chusteczkę, podziękowałam skinieniem głowy. Gdy już wszyscy się z mamą wyściskali ta spojrzała na tatę i się odezwała.
- Roksana musimy z tobą jak najszybciej porozmawiać. - po tych słowach przenieśliśmy się do gabinetu ojca. Miałam nadzieje że wytłumaczą mi kim jestem i o co chodzi z tą wybraną.
- Co się dzieje? -zaczęłam ponieważ miałam wrażenie że jeżeli ja się nie odezwę pierwsza oni nie zaczną.
- Jesteś wyjątkowym Demonem kochanie. - zaczęła mama. Widziałam że jest jej trudno o tym mówić więc przeniosłam wzrok na tatę z nadzieją że on dokończy.
- Jesteś wybraną. - powiedział tylko tyle.
-  Jaką wybraną? Możecie mi powiedzieć co to znaczy a nie czekać jak sama zapytam?! - wybuchłam. Denerwowało mnie to że nie mogli się zmusić żeby mi powiedzieć wszytko naraz tylko tak dukali.
- Czytałaś legendę o polanie w książce którą mi wzięłaś? - spytał ojciec na co ja skinęłam głową. Może jej nie przeczytałam ale przeżyłam to na jedno wychodzi. - więc wiesz że nasz przodek został zabity tylko dlatego że się zakochał. 
- Jaki to ma związek? - spytałam.
- Urodziłaś się w dniu jego śmierci. - powiedziała mama. - Co znaczy ze czeka cię taki sam los.
- Nie rozumiem. Będą chcieli mnie zabić dlatego że się zakocham? - spytałam.
- Twoim przeznaczeniem jest się zakochać w jednym z nich. - powiedział ojciec. - więc obiecaj mi że jeżeli się w kimś naprawde zakochasz odejdziesz od niego.
- To jest chore! - krzyknęłam. Czułam się okropnie. To co usłyszałam znaczy że byłam skazana na niespełnioną miłość! Nie mogę w to uwierzyć. To jest straszne.
- Wiem jak się z tym okropnie czujesz ale przecież to nie znaczy że nie będziesz mogła założyć rodziny. - moja matka myślała tylko o jednym.
- Mamo ale ja nie chce wole być sama niż żyć z kimś kto nie jest Damianem! - zakryłam ręką usta. Powiedziałam to. Wyznałam że Damian jest Aniołem. Widziałam jak ojciec się spina i próbuje się zorientować kto to jest Damian. Już miał o to zapytać gdy usłyszeliśmy głośny huk. Poderwaliśmy się i wybiegliśmy z gabinetu. Zobaczyłam rozbite okno w kuchni w której stali już wszyscy. Patrzyłam przez nie i zobaczyłam jak z lasu wychodzi grupka wśród której byli Damian i Karolina.
- Anioły. - powiedziałam. Widziałam jak Łukasz się spina na widok Karoliny i moich słów. 
- Zostańcie tu. - tata zwrócił się do nas i chciał wyjść.
- Nie ma mowy. - powiedziałam i ruszyłam za nim jak wszyscy. Całą grupą wyszliśmy im na przeciw. Nikt się nie odzywał tylko patrzyliśmy na siebie. Nie znałam trójki z nich. Mężczyzna i kobieta stali po obu bokach Damiana, który nie patrzył na nas tylko na swoje stopy. Obok Karoliny stał mężczyzna który uśmiechał się chytrze. Jedną rękę trzymał na ramieniu Karoliny a w drugiej miał sztylet z głową smoka. Przypomniały mi się słowa które kiedyś usłyszałam. "Strzeż się Dziecko Przeznaczenia. Ciebie też może czekać taki koniec. Uważaj na smoka, to twoja zguba" Zrozumiałam wtedy że przyszli tu żeby mnie zabić to już mój koniec.


***

Tak na samym początku chce powiedzieć że najprawdopodobniej to jednak nie będzie jeszcze koniec. Ostatnio wpadło mi kilka pomysłów jak mogłabym to kontynuować, a nie kończyć za jakieś dwa rozdziały. Mogę to pisać dalej jeżeli tylko będziecie chcieli czytać. Chciałabym żebyście napisali co o tym sądzicie w komentarzach.
A co do rozdziału to mam nadzieje że wam się spodoba. Nie jest wszystko tak jak chciałam ale i tak jestem dumna jak to wszystko wygląda.
Piszcie w komentarzach czy wam się podoba i czy mam przedłużać opowiadanie. :)

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 26

Stałam z wielkim uśmiechem przy bramie parku i razem z Malwina rozdawałyśmy ciastka. Nie chciało mi się już tu stać, wolałam iść się pobawić. Pograć w rożne głupie gry które tak lubiłam gdy byłam mała. Tylko że nie mogłam, musiałam tu stać puki nie przyjdzie nas zmienić Karolina z jeszcze jakaś dziewczyna.
- Te głupie skrzydła zaczynają mnie denerwować. - przyjaciółka narzekała już od 20 minut przerywała tylko wtedy gdy podbiegały do nas dzieci i chciały ciasteczka.
- Malwina wiem że cie to nudzi ale przypominam ci ze to ty nas w to wrobiłaś. I tak masz lepiej niż Mati on musi robić za żywa tarcze dla dzieci. - powiedziałam patrząc w głąb parku. Szukałam dziewczyn ale nigdzie ich nie widziałam. Jedyne co zdołałam zobaczyć to dzieci kręcące się obok stoiska ze słodyczami i zabawkami.
- Jeżeli chciałaś mnie pocieszyć to ci nie wyszło. Jedyne co poprawi mi humor to widok Karoliny idącej nas zastąpić.
- To spójrz tam. - wskazałam na miejsce trochę oddalone od głównej alejki za stoiskami stała dziewczyna o której mówiłyśmy. Rozmawiała z nauczycielem historii po chwili ruszyła w nasza stronę.
- W końcu już się nie mogę doczekać. - powiedziała Malwina.
- Teraz już masz spokój. Rozmawiałam z nauczycielem i powiedział że mam rozdać to co wam zostało i ten kosz i wystarczy. A wy możecie się iść bawić. - powiedziała dziewczyna. Już miałyśmy odejść kiedy złapała mnie za rękę i zatrzymała.
- Co cie dzieje?
- Nic takiego tylko Damian cie szukał. Ma ci coś ważnego do powiedzenia. - powiedziała i mnie puściła. Uśmiechnęłam się i poszłam szukać swojego chłopaka. Ale zatrzymałam się przy jasnym stoisku. To tu stał Mati miał pilnować dzieci które rysowały. Trochę mu to nie szło bo go nie słuchały i co jakiś czas dostawał kredką w głowę. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się chytrze i powiedział.
- No dzieci albo będziecie grzeczne albo rozzłościcie złego Demona. A podobno gdy są złe zjadają dzieci.
Powiedział wskazując mnie. Zaśmiałam się złowieszczo, przez co kilkoro z nich pisnęło i razem z reszta ucichło. Groźba mojego brata zadziała bo dzieci przestały rzucać w niego kredkami. Chłopak uśmiechnął się do mnie a ja poszłam szukać Damiana. Niestety do końca dnia go nie zobaczyłam bo zawsze musiałam gdzieś pomóc. Dopiero pod koniec dnia gdy już miałam dość wpadłam na niego.
- W końcu. - powiedział przyciągając mnie do siebie. Pocałował mnie po czym pociągnął z dala od wszystkich. Staliśmy na skraju lasku. Tu nikt nas nie zobaczy anie nie usłyszy.
- Co takiego chciałeś mi powiedzieć? - spytałam.
- Kocham cie. - powiedział po czym dodał cicho nie patrząc na mnie. - Jestem Aniołem.
- Co proszę?
- Jestem Aniołem. - powiedział głośniej. - Wiem że dla ciebie jest to trudne do zrozumienia. Dla ciebie Anioły żyją w niebie. Wierzysz w to co ci powtarzają od dziecka ale prawda jest taka ze chodzimy po ziemi żyjemy tak jak zwykli ludzie.
- Nie to nie prawda. - to nie może być prawda. Nie mogłam się zakochać w kimś kto morduje mój gatunek. Damian po prostu nie może być Aniołem.
- To prawda. Całe te legendy które historyk opowiadał nam przez cały miesiąc są prawdziwe. Anioły jak i Demony istnieją. - powiedział to jak by bycie Demonem było jakimś przekleństwem. Jakby mówił o kimś chorym. Jakbym zarażała. Tylko ze on nie wie ze mówi o mnie. On nie wie ze jestem Demonem inaczej zabiłby mnie już na samym początku. Musze mu powiedzieć kim jestem.
- Damian ja... - i uciekłam tak po prostu uciekłam. Spanikowałam. Bałam się ze wyciągnął by nóż i zabił by mnie tu na miejscu. Wtedy na pewno musiał by walczyć z moja rodzina ale nie wiadomo ile jeszcze jest tu Aniołów. Chociaż wiadomo. Jeden. Karolina tez musi być Aniołem skoro pojawiła się w szkole niedawno i do tego tak dobrze znała się z Damianem.
- Roksana wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą głos Łukasza.
- Nie nic nie jest w porządku. Damian... - nie potrafiłam tego powiedzieć. - zerwaliśmy. Nie możemy być razem. - dokończyłam i rozpłakałam się. Chłopak przytulił mnie i próbował uspokoić. W końcu zabrał nas z powrotem do domu gdzie położyłam się w łóżku i zasnęłam.

Dziś to chyba jeszcze nie koniec Aniołów. Znów ten sen. Tym razem nie musiałam iść przez las na polane od razu tam byłam. Stałam dokładnie w miejscu gdzie ziemian była przesiąknięta krwią tak dawno temu. On stal kilka metrów dalej. Jak zawsze odwrócony tyłem. Podeszłam kilka kroków i właśnie wtedy się odwrócił i zobaczyłam jego twarz. Damian wstał i chciał do mnie podejść ale coś go powstrzymywało.
- Po co mnie tu ściągnąłeś. Daj mi spokój. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
- To nie ja tylko ty stworzyłaś ten sen i mnie w nim uwięziłaś. - powiedział. - to ty trzymasz mnie w tym miejscu. I czuje ze coś ukrywasz.
Nie wierze nie umiem czegoś takiego robić. Chociaż do niedawna myślałam że nie umiem się skontaktować się z mama w inny sposób niż komórka.
- Nie mam ci nic do powiedzenia.
- Kłamiesz coś ukrywasz od samego początku. Czuje to już długo. Czekałem ale teraz skoro znasz już moją tajemnice chce wiedzieć.
- Chcesz wiedzieć? - spytałam nie wiadomo po co. - Okej. Ukrywam przed tobą moje pochodzenie. Nie jestem człowiekiem..
- Jesteś Aniołem? - spytał.
- Chciałbyś. Ale prawda jest o wiele gorsza. Jestem Demonem. Od urodzenia uczyłam się nienawidzić takich ja ty za to ze zabili tyle naszych a gdy przyszło co do czego moje serce mnie zdradziło. - wyrzuciłam z siebie. Twarz Damiana wyrażała szok. Później ciekawość i strach.
- Roksana kiedy się urodziłaś?
- 29 lutego.
- Ale dokładnie o której godzinie?
- Zaraz po poł nocy? Po co ci to?
- O mój Boże to ciebie. To ciebie miałem znaleźć. - nie mogłam zrozumieć o co tu chodzi. Zachowywał się tak dziwnie.
- Znaleźć? Po co?
- Żeby cię zabić. Zniszczyć. Wypuść mnie stad spróbuje to naprawić. - powiedział to a ja poczułam się jakby ktoś mnie uderzył. Upadlam na kolana. Damian podszedł do mnie żeby sprawdzić czy wszystko w porządku ale nie pozwoliłam mu się zbliżyć. - Wypuść mnie proszę.
Skinęłam głową i spróbowałam go wyrzucić ze swojego snu. Gdy zaczął tracić ostrość przypomniałam sobie o czymś i z powrotem go ściągnęłam.
- Damian wypuść moja matkę. - powiedziałam i chłopak zniknął. Zostałam sama na polanie. Płakałam. Wiedziałam że to już koniec. Jak tylko wyjdę z domu zabije mnie albo on albo Karolina. Gdy pogodziłam się z ta myślą pochłonęła mnie ciemność.


****


W końcu dodałam ten rozdział! jest tu jeszcze ktoś? Mam nadzieje że tak. proszę komentujcie.