wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 38


- Ja... - chłopak padł na kolana. - Ja nie mogę.
- Tak musi być. Zrób to. - widziałam jak próbuję powstrzymać łzy co mu się nie udało. - Roksana dasz radę i tak wiesz jak to się dla mnie skończy. - uśmiechnął się delikatnie. Ja powoli podeszłam do niego stanęłam za nim. Schowałam twarz w jego włosach żeby nie widzieli moich łez. Ustawiłam rękę przy jego szyj i...
- Stój. - po sali rozniósł się donośny głos wnuczki Demonicy.
- Uff. - wypuściłam głośno powietrze. Nie zabiłam Łukasza ale zdążyłam go zranić. Z małego rozcięcia na szyi płynęła krew. Młoda Demonica podeszła do nas godnym krokiem.
- Daruje mu życie a ciebie - spojrzała na mnie - wezmę pod swoje skrzydła.
- Kamilo ty nie możesz sama decydować. - Jan zwrócił się do młodej Demonicy, ta spojrzała na swoja babcię.
- Dlaczego nie mogę o niczym decydować a tata tak? On nie ma twojej krwi w sobie.
- Masz rację. - odpowiedziała Demonica. Widać że kobieta ma słabość do swojej wnuczki. - W takim razie co proponujesz?
- Już już mówiłam daruj mu życie.
- A niby dlaczego? Zdradził. - odezwał się Jan patrząc z pogardą na mnie i Łukasza.
- A dlaczego mamy karać niewinnego chłopaka? To nie jego wina że urodził się w zły dzień i akurat na niego padło. Przeznaczeniu nie da się oprzeć. - Demon chciał się wtrącić ale Demonica podniosła się z miejsca.
- Dobrze już zdecydowane. Kamila zajmie się Roksaną i Łukaszem. Z wszystkiego co zrobią ty będziesz sadzona. - po tych słowach wyszła a za nią reszta rady i ochroniarze. Po chwili wrócił Daniel razem z Nadią. Dziewczyna od razu podeszła do Łukasza i przytulia go a mnie przytulił brat i przyjaciółką po chwili to samo zrobili rodzice. Dopiero po tym wielkim powitaniu skupiłam się na Kamili. Podeszłam do niej, zdążyła usiąść na tronie swojej babki.
- Dziękuję za wstawienie się za nami.
- Nie musisz. - uśmiech rozjaśnił jej twarz, wyglądała na młodszą. - Ja jestem po twojej... - spojrzała ponad moim ramieniem. - po waszej stronie. Zawsze wam pomogę.
- Jestem ci wdzięczna, naprawdę. - odwzajemniłam jej uśmiech.
- Czyli teraz jesteś w Radzie? - Nadia położyła mi rękę na ramieniu.
- Tak i zamierzam to wykorzystać. - już myślałam co będę robić gdy tylko skończymy nasz plan.
- No to super a teraz zbieramy się do domu może zdarzymy jeszcze zobaczyć się z chłopakami. - Nadia ruszyła do drzwi ciągnąć mnie za sobą. Nie udało nam się wyjść ponieważ Kamila i Dominik zagrodzili nam drogę.
- Nie mogę jej puścić. - odezwała się Kamila.
- A to niby dlaczego? - Łukasz idący za nami oburzył się.
- Ponieważ teraz należycie do Rady. - zaczął powoli Dominik. - a to znaczy że musicie tu zamieszkać.
- Nie zgadzam się! - krzyknęła na całą sale Nadia, położyłam jej rękę na ramieniu.
- Spokojnie zostaniemy. - zwróciłam się tu nie tylko do przyjaciółki ale do wszystkich.
- W takim razie Dominik i jeszcze ktoś odwiezie twoja przyjaciółkę i rodzinę do domu a ja pokażę wam wasz pokój i zapoznam z zasadami tu panującymi.
- Roksana jesteś pewna? - Nadia miała zmartwioną minę.
- Tak spokojnie porozmawiamy jak zaśniesz. - Uśmiechnęłam się do niej i poszłam razem z Łukaszem za Kamilą która poprowadziła nas na najwyższe piętro posiadłości i pokazałam nam nasz pokój. W środku było łóżko kanapa stolik szafa i biurko.
- W szafie powinny być jakieś ubrania a w łazience ręczniki. - powiedziała Kamila stojąc w wejściu. - Teraz zostawię was samych żebyście mogli porozmawiać. Przyjdę po was przed kolacją. - wyszła zamykając za sobą drzwi. Ja padłam na łóżko i westchnęłam ciężko. Łukasz usiadł obok mnie opierając ręce na kolanach i opuszczając głowę.
- Łukasz przepraszam. - powiedziałam cicho podnosząc się. - nie chciałam zrobić ci krzywdy.
- Roksana opanuj się robiłaś to co musiałaś.
- Pomimo wszystko nie powinnam się na to zgodzić. - przytuliłam się do niego. 
- Nie myśl już o tym. - pocałował mnie w czubek głowy - lepiej pomyślmy jaki będzie nasz następny krok. Nie robiliśmy żadnych planów awaryjnych.
- Tak wiem. - usiadłam wygodniej na łóżku. - Myślę że skoro mamy Kamile po swojej stronie będzie nam łatwiej. Widziałam że jej babka ma do niej słabość.
- Zauważyłem ale to może nie być takie łatwe jak myślisz. Demonica jednak trzyma się pewnych zasad. Zwłaszcza gdy w pobliżu jest genialny Jan.
- Masz racje. - zamyśliłam się przez chwile. - Mogę spróbować też przekonać ja do siebie. Obstawiam że to nie będzie już takie trudne. Wystarczy że będę robić to co każe.
- Spróbuj. - uśmiech Łukasza dał mi do zrozumienia że szykuj już jakiś cudowny plan. - Jednak pozostaje jeszcze jeden problem.
- Jaki?
- Jak skontaktujemy się z resztą Dominik nie może przecież jeździć ciągle z informacjami tam i z powrotem.
- Tym się nie martw. - uśmiechnęłam się do niego. - od tego masz mnie. Potrafię wchodzić do czyichś snów. spróbuje dziś w nocy zrobić taka snokonferencje.

DAMIAN

Właśnie jechaliśmy z Karolem do naszego "miasta" które tak naprawdę było ogromnym strzeżonym osiedlem zamieszkałym tylko i wyłącznie przez Anioły. Tutaj o statucie decydowało oto jak blisko Rady Aniołów mieszkasz. Moja rodzina jest jedna z pięciu rodzin mieszkających najbliżej. Zapewnił nam to mój dziadek tory był jej przewodniczącym przez prawie 60 lat. Jego miejsce zajął Artur ojciec Karoliny. jego prawą i lewą ręką jest jego bart i moja siostra która z resztą mnie nienawidzi. Ale mniejsza z tym teraz było ważne żeby wejść do środka.
- Myślisz że nam się uda? - spytałem Karola gdy zaparkował.
- Musi. - powiedział otwierając drzwi. - inaczej będzie o nas. - wysiadłem zaraz po nim i ruszyliśmy w stronę wejścia. nie dotarliśmy tam ponieważ kilka metrów od naszego samochodu zostaliśmy powaleni na ziemie a na naszych rekach dwóch ochroniarzy zapięło kajdanki. Gdy już byli pewni że jesteśmy bezbronni podnieśli nas z ziemi i zaprowadzili do środka.
- Udało nam się. - Uśmiechnąłem się krzywo.
- Nie ciesz się jeszcze. - usłyszałem ostry głos siostry. Podniosłem wzrok i zobaczyłem ją opierającą się o ścianę przed biurem do którego zmierzaliśmy.
- Jak miło widzieć cię siostrzyczko. - Zadrwiłem.
- Niestety nie mogę tego samego powiedzieć. - odsunęła się od ściany. - od początku mówiłam że wszystko spieprzysz ale matka nie słuchała.
- Zazdrość aż z ciebie kipi. Powinnaś się już nauczyć że zawsze wygrywam. - powiedziałem.
- Naprawdę tak sądzisz? - wybuchła śmiechem. - Wydaje mi się że to ja jestem górą.
- Pamiętaj Natalio co zawsze mówił ojciec. - odezwał się Karol. - Im wyżej jesteś tym upadek jest boleśniejszy.
- Wprowadzić ich! - rozkazała wchodząc do środka z zaciśniętymi ustami. zawsze tak robiła gdy przegrywała nasze potyczki słowne. Które najczęściej kończył Karol bo tylko o nie bał się mówić o naszym ojcu po jego śmierci. 
- Och kogo my tu mamy. - Powiedział Artur gdy weszliśmy do biura. - Co was tu sprowadza? bo na pewno nie jest to błaganie o wybaczenie.
- Masz racje nie jest. - odezwał się Karol. - Przyszliśmy cię powiadomić o losach twojej córki.
- Co z nią? - widać było że przejął się.
- Nie żyje. - powiedziałam.
- Co oni jej zrobili!? - spytał uderzając ręką w blat stołu.
- Oni razem z nami próbowali ją uratować. - szczęka Karola była zaciśniętą więc jego słowa były ciche ale i mocne. - Nie udało im się ponieważ rana kuta w brzuchu była za głęboka.
- Nie to nie możliwe. - Artur opadł z powrotem na krzesło i schował twarz w dłoniach.
- Kłamiecie tylko po to żeby uratować tą twoją Wybraną. - Natalia naskoczyła na nas.
- Wybraną była Karolina a jej wybranym Demon który pilnował Roksany. - wytłumaczyłem.
- Skąd o tym wiecie? - spytał Artur.
- Ponieważ Roksana jest Strażnikiem.
- Strażnikiem mówisz? - Artur pozbierał się po śmierci córki zadziwiająco szybko. - w takim razie zawrzyjmy umowę. Ja pozwolę wam wrócić do naszej społeczności jeżeli wy powiecie mi gdzie ona się ukrywa.
- Nigdy - powiedzieliśmy równo z Karolem.
- W takim razie na razie ich zamknąć w celi. - wstał - dam wam kilka godzin na podjęcie ostatecznej decyzji. Widzimy się jutro. - powiedział i machnął ręką a ochroniarze poprowadzili nas na dół do tak zwane celi. Tak naprawdę był to pokój w piwnicy z drwami wyposażonymi w kilka zamków. Zamknęli nas w środku. Nie spodobało mi się to więc zacząłem chodzić w kółko. Po kilku godzinach brat pchnął mnie na łóżko i kazał się położyć.
- Myślisz że zasnę? - spytałem patrząc jak rozkłada się wygodnie na swoim łóżku.
- Powinieneś inaczej Roksana nie będzie mogła się z tobą skontaktować.
- Skąd ty niby o tym wiesz?
- Powiedziała mi na wszelki  wypadek. Założyła że jak coś pójdzie nie tak to ja zachowam zimną krew i spróbuje cię uspokoić. Mówiła że jak nie będzie dała rady z tobą spróbuje ze mną. - powiedział i zamknął oczy. Po tym co usłyszałem ułożyłem się wygodniej i starałem jak najszybciej zasnąć co nie było łatwe.

***

Wybaczycie mi? Ja wiem że nie pisałam tak strasznie długo ale im bliże końca tym trudniej się pisze. Do tego tak dużo obowiązków szkolnych że ja nie wyrabiam. Nie obiecuje że kolejny rozdział pojawi się szybko. bo naprawdę nie wiem na kiedy uda mis ie go napisać.
Piszcie jak mi wyszła perspektywa Damiana.

Jeżeli coś jest nie tak to też piszcie ponieważ miałam problemy z wyglądem po opublikowaniu.