środa, 30 listopada 2016

Nowy blog!!!

Hej ludziska, założyłam z przyjaciółką nowego bloga na którego was zapraszam.
http://opisujemy-recenzujemy.blogspot.com/?m=1
To jest blog z recenzjami, dla nas obu jest to coś nowego więc miło będzie jak wejdziecie poczytacie i zostawcie wasze komentarze. Bardzo nam zależy na tym żeby być lepsze więc wasze komentarze będą dla nas bardzo pomocne.
Jeszcze raz zapraszam.;)

piątek, 4 listopada 2016

Rozdział 40

Na miejscu cała Radą byliśmy jeszcze przed południem, mieliśmy zakaz pokazywania się nikomu. Staliśmy za linią drzew tak żeby nikt nie mógł nas zobaczyć. Czekaliśmy. Z każda chwilą denerwowałam się coraz bardziej. W mojej głowie tworzyły się rożne czarne scenariusze, jeden gorszy od drugiego. Wszystko się pogorszyło jak zauważyłam we wnętrzu domu poruszającą się firankę i cień. To znaczy że Nadia nie zdążyła uciec. Zaraz po tym odkryciu przyjechały dwa samochody z jednego wysiadło czterech mężczyzn, a z drugiego kobieta i tyle samo mężczyzn, wśród nich na nasze nieszczęście byli Damian i Karol. Zdziwiło mnie że mój chłopka miał związane ręce a Karol nie.
- Co tu się dzieje? - podszedł do mnie Jan.
- Nie wiem. - odpowiedziałam i przyjrzałam się im jeszcze raz. - Nie znam większości tych ludzi.
- Tych dwóch wysokich, ciemnowłosych mężczyzn i ta dziewczyna to jest rada Aniołów. - Poinformował nas wszystkich Łukasz. - za godnie się noszą żeby było inaczej. Reszta to muszą być ich ochroniarze.
- A ten skuty? - Zapytała stara Demonica, która także do nas podeszła.
- Jego i tego co go pilnujcie zostawcie mnie. - powiedziałam patrząc jej w oczy. Ta skinęła głową dając mi znak że zrozumiała kim on jest.
- Dobrze w takim razie atakujemy. - zarządziła. Wszyscy ruszyli w stronę Aniołów. Od razu podbiegłam do Damiana i Karola.
- O co tu chodzi po co was przywieźli? - spytałam.
- Ja zdradziłem on nie chciał. - powiedział Karol i udał że zadaje mi cios - przywieźli go tu żeby zobaczył jak cię zabijają.
- Damian czyś ty oszalał? - syknęłam w jego stronę.
- Musiałem tu przyjechać i dopilnować żeby nic ci się nie stało.
- I niby jak chcesz to zrobić skuty?! - pchnęłam go tak że ten musiał cofnąć się o krok żeby złapać równowagę. Udowodniłam mu tym że nie da rady mnie obronić. Zwróciłam się do Karola - proszę cię uwolnij go jakoś, żebym nie musiała się martwić.
- To właśnie zamierzałem zrobić, ale nie mam klucza. - powiedział. - Uważaj!
W jednej chwili się obróciłam i powstrzymałam cios który miał mnie powalić. Złapałam jednego ze strażników za rękę i wykręciłam go tak, że upadł na kolana. Sprawdzian jego kieszenie, w jednej z nich znalazłam jakieś klucze które rzuciłam Karolowi. Ten pokazała mi ruchem żebym zabiła tego ochroniarza. Zamiast tego wykonałam cios przez który moja ofiarą straciła przytomność.
- Musisz nauczyć się, że niektórych warto zabić. - powiedział Damian, spojrzałam na niego przez ramię i pokreciłam głową.
- Jak by on był demonem nie zdziwił by mnie twoje słowa. Dążę do pokoju więc staram się nie zabijać.
- Niektórych trzeba zabić. - widziałam w jego oczach nienawiść.
- Tak wiem i zrobimy to. - uśmiechnęłam się chytrze - a później powiemy ze to był wypadek przy pracy.
Nagle na polu bitwy rozległ się krzyk mrożący krew w żyłach. Szybko się zorientowałam, że wydobywa się on z ust Kamili. Jej samej się nic nie stało ale jej matka została zabita. I teraz ona klęczała nad jej ciałem i rozpaczała. Łatwo było rozpoznać kto to zrobił. Anielica stała nad swoją ofiarą za plecami Kamili z uśmiechem napawając się jej bólem. Wiedziałam, że Kamila zaraz podzieli los matki więc ruszyłam biegiem w ich stronę żeby temu zapobiec. Szybkim ruchem zadałam Anielicy cios prosto w klatkę piersiową. Ta zanim opadła zdążyła przejechać swoim sztyletem po moim policzku. Od razu poczułam krew spływająca po nim. Starałam ją i ruszyłam do dalszej walki bo w moją stronę zbliżał się Artur.
- Roksana jak miło cię widzieć - mężczyzna uśmiechnął się obrzydliwe. - podobno jesteś Strażnikiem. To zaszczyt dla mnie, że będę mógł cię zabić.
- Prędzej ja ciebie zabiję. - na dowód moich słów rozcięłam mu skórę na brzuchu.
- To samo mówiła twoja przywódczyni zanim wyzionęła ducha. - słysząc te słowa rozejrzałam się żeby zobaczyć czy to prawda. Okazało się, że tak ciało Demonicy leżało kilkanaście metrów ode mnie. Artur wykorzystał tą chwilę mojej nieuwagi i wbił mi sztylet w prawa ręka przez co moja broń wypadła mi z rąk i stałam się całkowicie bezbronna. Spróbowałam jeszcze jakoś go unieszkodliwić ale moje ciosy lewą ręką były nieporadne zwłaszcza, że ból z prawego ramienia promieniował. Zrobiłam kilka kroków w tył żeby zwiększyć między nami dystans i mieć więcej czasu na wymyślenie lepszego planu niż unikanie ostrza.
- Jakieś ostatnie słowo? - powiedział Artur gdy już nie miałam jak uciec, z braku sił i drzewa za plecami.
- To powinna być moją kwestia - nagle za Arturem pojawił się Łukasz i jednym szybkim ruchem skręcił mu kark. - Roksana wszytko w porządku?
- Nie, słabo mi. - powiedziałam opierając się o przyjaciela.
- Spokojnie oddychaj już po wszystkim.
- Jak to? - byłam tak skupiona na walce, że nie zauważyłam że już nikt nie walczy. Jednak wszyscy którzy przeżyli spoglądali na siebie niepewnie dalej trzymając broń w gotowości.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rozdział 39

Po kolacji wróciliśmy z Łukaszem do naszego nowego pokoju. Tam zaraz poszliśmy spać żebym mogła skontaktować się ze wszystkimi i stworzyć jeden wspólny sen. Było to dla mnie wyzwanie bo jeszcze nigdy nie próbowałam czegoś takiego jednak byłam przekonana że jestem w stanie to zrobić. Nie było to łatwe jednak mi się udało.

Ściągnęłam nas wszystkich do domu Nadii. Dziewczyna była zdezorientowana bo jako jedyna nie wiedziała że mam takie moce. Dlatego na wstępie wytłumaczyłam jej o co chodzi. Gdy tylko to zrozumiała rzuciła się na Karola i Damiana.
- Gdzie wy jesteście do jasnej cholery? - Karol złapał ją za ręce i delikatnie pchnął na fotel. W tym czasie Damian podszedł do mnie i przytulił.
- Uspokój się! - warknął starszy z braci na nią po czym przeniósł wzrok na mnie. - Powiedz że wam poszło lepiej niż nam.
- Co się stało? - spytałam pacząc Damianowi w oczy.
- Zamknęli nas. - Karol odpowiedział - jutro nas przesłuchają, mamy wybór albo was zdradzić albo umrzeć.
- Wybór jest prosty. - Damian spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. 
- Tak chyba masz racje. - powiedziałam siadając obok Łukasza na kanapie. - zdradzicie...
- Co!? - wspólny głos wszystkich rozniósł się po pokoju. Jedyną osobą która patrzyła na mnie ze zrozumieniem i nie dołączyła się do chóru był Karol.
- Dobrze kombinujesz. - pochwalił mnie chłopak z chytrym uśmiechem.
- Czy ktoś może mi wytłumaczyć o czym oni mówią? - wzrok Nadii przenosił się ze mnie na Karola i na z powrotem.
- Karol powie wszystko co będą chcieli i ściągnie ich tu na nasz teren. W tym czasie ja pokarze że jestem po stronie naszej Rady i przyprowadzę ich tu. Wtedy rozpocznie się wojna między najpotężniejszymi naszych ras. 
- Po czym oni wszyscy się wy zabijają. - kontynuował Karol. - A gdy to się stanie ja stanę się najważniejszym Aniołem a Roksana jako jedyna przeżyła członkini waszej Rady stanie na czele Demonów...
- Ale czy na pewno? - przerwałam Karolowi. - jesteś pewien że ty staniesz na czele Aniołów? Może to być ktoś inny.
- Tak to nasza rodzina jest jedna z rządzących z tym nie będzie problemu. wracając jak już będziemy rządzić zakażemy walk między sobą.
- Dokładnie. - powiedziałam po czym usiadłam wygodniej na kanapie.
- Wasz plan ma jeden defekt. - powiedział Łukasz. - Mianowicie ryzyko. Ktoś z nas może zostać zabity.
- Nie koniecznie. Ja przyjadę bo będę musiała i sobie poradzę chłopaków pewnie zostawia w areszcie żeby nie ryzykować że im uciekną. Ty Łukasz nie pojedziesz będziemy udawać że coś ci się stało. A Nadia wyjedzie zaraz po przebudzeniu do moich rodziców.
- Dalej jest ryzyko. A do tego nie puszczę cię samej. - Łukasz zmarszczył brwi. - Musimy coś wymyślić.
- Kilka kilometrów na południe jest jeszcze jeden dom opuszczony już od wieku ale dalej się dobrze trzyma możemy tam przeczekać.
- Dobrze w takim razie gdy tylko ktoś zostanie tu przywieziony ucieka do tego domku. - zarządziłam wstając. - No dobra plan jest na tyle dopracowany że wystarczy w razie czego improwizujcie ale tak by żadnemu z was nie stała się krzywda.

Po szybkim pożegnaniu się zakończyłam sen, żeby móc odpocząć na jutrzejszy dzień.

-Roksana wstawaj. - ktoś kilka razy szturchnął mnie w ramie. Odwróciłam się na plecy i spojrzałam na osobę stającą obok mojego łóżka była to Kamila. - Moja babka chce cię widzieć.
- Dobrze. - wstałam i spojrzałam na drugą stronę łóżka gdzie spokojnie spał sobie Łukasz. Postanowiłam go nie budzić nie ma potrzeby żeby ze mną szedł skoro pewnie i tak nie mógł by wejść ze mną. Poszłam się ubrać i po kilku minutach wychodziłam za Kamila ze swojego pokoju i ruszyłyśmy w stronę jak mi dziewczyna powiedziała biura starej Demonicy. Przeszłyśmy kilka korytarzy i stanęłyśmy przed drzwiami biura. Kamila zapukała i gdy usłyszałyśmy pozwolenie weszłam sama do środka. To biuro było identyczne do biura mojego taty tyle ze ty było więcej starych książek.
- Dzień dobry Roksano. - odpowiedziałam kiwnięciem głowy dalej rozglądając się po pomieszczeniu. - proszę usiądź.
- Dziękuje. - zajęłam miejsce na przeciwko starej kobiety.
- Czy domyślasz się dlaczego chciałam z tobą porozmawiać?
- Pewnie chodzi o sprawy dotyczące Aniołów z którymi kiedyś współpracowałam. - odpowiedzialna ze skruszoną miną.
- Tak zgadza się. - Demonica rozsiadła się wygodnie na swoim krześle. - Chcesz mi coś na ten temat powiedzieć.
- Tak. - wzięłam głęboki oddech. - jakieś dwa dni temu do domu w którym się ukrywaliśmy przyjechały dwa Anioły i powiedziały że dziś przyjadą tam znów z cała Radą żeby nas osadzić.
- Hm ciekawe...
- Też tak sądzę i myślę że moglibyśmy tez tam pojechać i zabić całą ich Rade. Będziemy mieli nad nimi przewagę.
- Dlaczego aż tak bardzo ci na tym zależy? Przecież jeden z nich to twoja miłość. - Demonica ostatnie słowo wypowiedziała z obrzydzeniem, widziałam ze zaczyna coś podejrzewać.
- Tez tak sądziłam. Ale wczoraj dostałam wiadomość od jednej z nas w której pisała że on mnie zdradza. - próbowałam wypaść wiarygodnie i chyba mi się udało bo Demonica wybuchła śmiechem.
- Tak to już jest z Aniołami. Trzeba być głupim żeby się tego nie spodziewać. - powiedziała - Pragniesz zemsty na tym Anielskim chłopcu?
- Tak.
- W takim razie pojedziemy tam walczyć z Aniołami. Mogę ci obiecać ze tego chłopca zostawiły tobie.
- Dziękuje. - skinęłam głową i wstałam tak samo jak Demonica.
- No dobrze moja droga teraz chodźmy na śniadanie bo już pewnie wszyscy na nas czekają. Przekażemy im dobra nowinę. - poszłam za kobieta w stronę jadalni. Tam przekazałyśmy wiadomości wszystkim. I od razu po śniadaniu zaczęły się przygotowywania. W ich trakcie odciągnęłam na bok Dominika i Kamile i powiedziałam im jakie są plany. Dominiki odrazy stanął po naszej stronie natomiast Kamila powiedziała że nie zgadza się na coś takiego i że będzie walczyła broniąc rodziny.

***

Długo wyczekany rozdział napisany może jeszcze ktoś tu zagląda i go przeczyta.