Obudziły mnie straszne krzyki z dołu. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju starając się nie obudzić brata. Na początku myślałam, że to rodzice się ze sobą kłócą, ale gdy zeszłam na dół usłyszałam trzeci głos. Weszłam do gabinetu ojca bez pukania. Zobaczyłam Łukasza. W wyrazie jego twarzy zobaczyłam troskę, smutek, ból, ale też ulgę.
- Nic ci nie jest. - powiedział oglądając mnie dokładnie. Podciągnęłam nogawkę spodni odsłaniając zabandażowaną łydkę.
- Tylko małe rozcięcie. Damian cię przysłał?
- Trochę się denerwował, ale przyjechałem też po sztylet.
- Nie mam go. On go ma. - powiedziałam i padłam na fotel. Nagle pomyślałam o tym że przecież mógł go upuścić. Wstałam i pobiegłam do pokoju. Miałam racje. Był tam leżał częściowo pod łóżkiem wystawała tylko część głowy smoka na rękojeści. Gdybym go nie szukała nie znalazłabym. Wzięłam sztylet i dumnie wróciłam do gabinetu. Podałam ostrze Łukaszowi który podciągnął bluzkę zobaczyłam na jego umięśnionym brzuchu ranę. Postanowiłam spytać później teraz skupiłam się na tym co robił. Wyjął srebrny prosty niczym nie ozdobiony sztylet z pochwy przypiętej do lewego boku. Podał mi go a na jego miejsce wsadził ten z głową smoka. Nie bardzo wiedziałam co zrobić ze sztyletem który trzymałam w ręce. Chciałam go oddać Łukaszowi ale ten pokręcił głową i skupił wzrok na ojcu.
- Nie wieże że to robię. - powiedział ojciec i wyciągnął z wiecznie zamkniętej szuflady taką samą pochwę jaką miał Łukasz. Rzucił mi ją.
- Piotrze! - mama spojrzała na tatę na ojca. - To chyba nie jest konieczne.
- Mario kochanie za kilka dni jej nie powstrzymamy i wyjedzie. Wolę żeby pojechała przygotowana i umiała sobie radzić. Będę się mniej denerwował.
- Tato czy to znaczy że pozwolisz mi jechać? - spytałam.
- Zrobię wszystko żebyś była bezpieczna. Pozwolę ci jechać ale tylko wtedy gdy będę pewny że umiesz walczyć i się obronić. - powiedział gdy dotarły do mnie te słowa rzuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam. Tata pocałował mnie w czubek głowy i odwzajemnił uścisk.
- Ja się na to nie zgadzam. - mama wyszłam z biura obrażona. Patrzyłam za nią smutna.
- Porozmawiam z nią a ty - tu wskazał Łukasza. - Masz ją nauczyć wszystkiego co umiesz a nawet więcej.
- Niech się pan nie martwi. - powiedział Łukasz z uśmiechem patrząc za wychodzącym tatą. Po chwili przeniósł wzrok na mnie. - Idź się przebrać i jedziemy do mnie.
- Zostajesz?
- Tak muszę tylko zadzwonić i przypilnować żeby się nie pozabijali. - mówiąc to skrzywił się.
- Co się dzieje? Kto się kłóci? - byłam przerażona Damian był osłabiony a nie wiedziałam co planuje przyjaciółka Łukasza.
- Damian i Karol skaczą sobie do gardeł. Sam bym ich wy zabijał gdybym nie musiał się zajmować Karoliną. Teraz moje obowiązki przejmie Nadia. - wytłumaczył i wyciągnął telefon. Ja poszłam na górę się przebrać. Zastanawiałam się też dlaczego bracia się kłócą. Przez ten krótki czas który spędziłam wydawało mi się że Karol jest przejęty zdrowiem brata i się o niego martwi. Postanowiłam teraz o tym nie myśleć tylko spytać Damiana we śnie.
Zeszłam na dół i pojechaliśmy z Łukaszem. Do jego rodziców którzy patrzyli na mnie jak na zło wcielone. Łukasz jakby tego nie zauważał sprowadził mnie do piwnicy i podszedł do drzwi których nie zauważyłam i je otworzył. Przeszliśmy do sali treningowej. Były to ciężarki i różnego rodzaju broń. Na podłodze było rozłożonych kilka mat.
- Nic ci nie jest. - powiedział oglądając mnie dokładnie. Podciągnęłam nogawkę spodni odsłaniając zabandażowaną łydkę.
- Tylko małe rozcięcie. Damian cię przysłał?
- Trochę się denerwował, ale przyjechałem też po sztylet.
- Nie mam go. On go ma. - powiedziałam i padłam na fotel. Nagle pomyślałam o tym że przecież mógł go upuścić. Wstałam i pobiegłam do pokoju. Miałam racje. Był tam leżał częściowo pod łóżkiem wystawała tylko część głowy smoka na rękojeści. Gdybym go nie szukała nie znalazłabym. Wzięłam sztylet i dumnie wróciłam do gabinetu. Podałam ostrze Łukaszowi który podciągnął bluzkę zobaczyłam na jego umięśnionym brzuchu ranę. Postanowiłam spytać później teraz skupiłam się na tym co robił. Wyjął srebrny prosty niczym nie ozdobiony sztylet z pochwy przypiętej do lewego boku. Podał mi go a na jego miejsce wsadził ten z głową smoka. Nie bardzo wiedziałam co zrobić ze sztyletem który trzymałam w ręce. Chciałam go oddać Łukaszowi ale ten pokręcił głową i skupił wzrok na ojcu.
- Nie wieże że to robię. - powiedział ojciec i wyciągnął z wiecznie zamkniętej szuflady taką samą pochwę jaką miał Łukasz. Rzucił mi ją.
- Piotrze! - mama spojrzała na tatę na ojca. - To chyba nie jest konieczne.
- Mario kochanie za kilka dni jej nie powstrzymamy i wyjedzie. Wolę żeby pojechała przygotowana i umiała sobie radzić. Będę się mniej denerwował.
- Tato czy to znaczy że pozwolisz mi jechać? - spytałam.
- Zrobię wszystko żebyś była bezpieczna. Pozwolę ci jechać ale tylko wtedy gdy będę pewny że umiesz walczyć i się obronić. - powiedział gdy dotarły do mnie te słowa rzuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam. Tata pocałował mnie w czubek głowy i odwzajemnił uścisk.
- Ja się na to nie zgadzam. - mama wyszłam z biura obrażona. Patrzyłam za nią smutna.
- Porozmawiam z nią a ty - tu wskazał Łukasza. - Masz ją nauczyć wszystkiego co umiesz a nawet więcej.
- Niech się pan nie martwi. - powiedział Łukasz z uśmiechem patrząc za wychodzącym tatą. Po chwili przeniósł wzrok na mnie. - Idź się przebrać i jedziemy do mnie.
- Zostajesz?
- Tak muszę tylko zadzwonić i przypilnować żeby się nie pozabijali. - mówiąc to skrzywił się.
- Co się dzieje? Kto się kłóci? - byłam przerażona Damian był osłabiony a nie wiedziałam co planuje przyjaciółka Łukasza.
- Damian i Karol skaczą sobie do gardeł. Sam bym ich wy zabijał gdybym nie musiał się zajmować Karoliną. Teraz moje obowiązki przejmie Nadia. - wytłumaczył i wyciągnął telefon. Ja poszłam na górę się przebrać. Zastanawiałam się też dlaczego bracia się kłócą. Przez ten krótki czas który spędziłam wydawało mi się że Karol jest przejęty zdrowiem brata i się o niego martwi. Postanowiłam teraz o tym nie myśleć tylko spytać Damiana we śnie.
Zeszłam na dół i pojechaliśmy z Łukaszem. Do jego rodziców którzy patrzyli na mnie jak na zło wcielone. Łukasz jakby tego nie zauważał sprowadził mnie do piwnicy i podszedł do drzwi których nie zauważyłam i je otworzył. Przeszliśmy do sali treningowej. Były to ciężarki i różnego rodzaju broń. Na podłodze było rozłożonych kilka mat.
- Nie wiedziałam że masz coś takiego w piwnicy. - powiedziałam rozglądając się.
- Od początku wiedziałem że będę cię bronił w razie inwazji Aniołów musiałem się gdzieś uczyć walczyć. -wytłumaczył podchodząc do ściany na której była różnego rodzaju broń. Wziął z niej dwa patyki i jeden mi rzucił. - zaczniemy od czegoś prostego czyli obrony.
I uczyłam się tak przez całe dnie. Raz walki raz uniku i tak w kółko. Łukasz był ze mnie dumny bo szybo się uczyłam i już kilka razy w walce udało mi się z nim wygrać. Z Damianem rozmawiałam co noc, ale nie rozmawialiśmy o jego kłótniach z Karolem. Spytałam Łukasza o jego ranę na brzuchu.
- Po drodze zaatakowało nas kilka Aniołów ale nic się takiego nie stało nie musisz się martwić.
- Czemu ja się o tom dowiaduje dopiero teraz? Czy wy chcieliście mi o tym powiedzieć? - spytałam zła na niego tak samo jak na Damiana.
- Nie chcieliśmy cię martwić przecież nic się nie stało. - powiedział Łukasz spokojnie.
- Jesteście okropni nie widzicie zagrożenia nawet gdy staje ono wam przed oczami. - i tak skończyła się nasza rozmowa na ten temat.
Jakimś sposobem minął tydzień i jutro stąd wyjeżdżam. Trochę mi smutno bo tu się wychowałam i nie wiem kiedy wrócę ale muszę. Łukasz chciał jechać już w tę noc ale mama się nie zgodziła co znaczyło że coś planuje na jutro. Nie interesowało mnie to za bardzo bo miałam nadzieje że wyjedziemy z samego rana.
***
W końcu udało mi się coś napisać. Może nie jest to co chciałam ale ważne że coś jest. Piszcie w komentarzach czy się wam podoba. :)
Podoba się *.* Ta wiem miałam być ta zła ale no poprostu jesteś za dobra w tym co robisz. I gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie się pytan się. Pfff mam FOCHA XD. Jak tak wogule można. Łuki taki opiekuńczy ciekawi mnie dlaczego musiał wyjechać. Dobra nie. Bo spać nie będę mogła. C ta mamuśka knuje. Hmmmm. Ciekawa jestem. Już tak blisko do Forever Love. Zgaduje że im życie utrudnisz. Hiihihi. Niech poleje się krew a nie dupne jedno draśniecie. Literówek nie widziałam. Dobra kończę lekcje mnie wzywają. Pja -Ruda
OdpowiedzUsuńps. PIERWSZA ^^ musiałam XD
No i widzisz, dało się? Dało :D Więcej wiary w siebie i weny! Szkoda, że tak mało, ale i tak super :)) PoZdrÓwkA od meRmaiDs <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńCoś mam wrażenie, że Roksana z Łukaszem jednak szybko nie wyjadą xd ale ogólnie rozdział fajny, i zapraszam do siebie :
OdpowiedzUsuńmuch-imperfections.blogspot.com
calkieemnienormalna.blogspot.com
Świetny rozdział. Mam nadzieję, że uda im się wyjechać. Roksana szybko się uczy i może uda jej się wygrać z klątwą. Uwielbiam jej zdolność komunikacji z Damianem, też bym tak chciała.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę :)
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Świetnie napisane, wciągnęło mnie to na maksa, czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://odbicie-lustra.blogspot.com/
Ciekawy post :) Fajnie się czytało, więc czekam na kolejne rozdziały ^^
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Zajebisty blog, przeczytałam wszystkie części i naprawdę miło się czytało. Z niecierpliwością czekam na kolejną część ^^ Pozdrawiam i życzę dużo weny :D
OdpowiedzUsuń