poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 6

Weszliśmy do domu. Byłam przerażona. Ruszyłam powoli za bratem do kuchni skąd słychać było cichą rozmowę. Gdy przekroczyłam jej próg stanęłam jak wryta. Przy ogromnym stole siedziało sześć osób. Zebrały się Demony z miasta plus jeszcze jedna rodzina której nie widziałam od dwóch lat. Szczerze mówiąc miałam nadzieje że już nigdy nie zobaczę. Brakowało jeszcze tylko rodziny Malwiny z nią samom i Łukasza. Mama nas zauważyła.
- O jesteście. Usiądźcie musimy poczekać jeszcze chwile, brakuje jeszcze kilku osób.
Spojrzałam niepewnie na Mateusza, wzruszył ramionami i poszedł usiąść. Zrobiłam to samo. Od kąt nas zauważono nikt się nie odzywał. Panowała grobowa cisza która jeszcze bardziej mnie przerażała. Choć kamień spadł mi z serca, tacie nie chodziło jednak o książkę. Tylko ciekawe o co. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, moja matka wstała by otworzyć gościom. Myślałam że przeszli rodzice Malwiny z nią samą, pomyliłam się. Osobą która weszła za mamą do kuchni był chłopak a raczej mężczyzna. Był wysoki i dobrze umięśniony jak zresztą zawsze. Jego czarne jak noc włosy były krótko obcięte. Brązowe oczy które zatrzymały się teraz na mnie rozbłysły. Łukasz mój były chłopak który tak bardzo mnie skrzywdził obdarzył mnie tylko jednym spojrzeniem i usiał obok rodziców. W jednej chwili powróciły wszystkie wspomnienia. Ostatni raz kiedy go widziałam, to była najgorsza noc jaką w życiu przeżyłam. Choć nie noc była cudowna, ale ranek już nie. Do tej pory pamiętam co było napisane na karteczce leżącej na poduszce obok. "To chyba nie jest to." tylko tyle, później się okazało że wyjechał. Od tamtej pory go nie widziałam i było dobrze. Łatwiej mi przyszło pogodzenie się z tym co się stało. Mogłam udawać że to tylko zły sen. Kolejny dzwonek. Malwina weszła zaraz po swoich rodzicach, ją też zaskoczył widok mojego byłego. Szybko otrząsnęła się z szoku i usiała między mną a Matim.
- Wszyscy już są więc możemy zaczynać. - powiedział mój ojciec.
- Czemu my tu jesteśmy?  - spytała Malwina.
- Ponieważ to jest sprawa o której powinniście wiedzieć. - odpowiedział pan Kowalski. Facet po czterdziestce cierpiący z powodu braku potomstwa.
- W takim razie słuchamy.
- Do naszego miasta przyjechały Anioły. Obstawiamy że chcą nas wykończyć. - wyjaśniła matka Łukasza. Tak zaczęło się wyjaśnianie czego nie mamy robić a co możemy.
- Ale dlaczego chcą nas wykończyć? Co to ma wogule znaczyć? - spytała Malwina jak by dopiero dotarło to do niej. Nikt nie jej nie odpowiedział, panowała absolutna cisza wszyscy paczy;li na moją przyjaciółkę smutnym wzrokiem.
- Chcą nas zabić. - powiedziałam i teraz wszyscy paczyli na mnie. - Chcą tego bo myślą że jesteśmy na wskroś źli. Że zabijamy dla przyjemności, że żyjemy tylko po to by zadawać ból i cierpienie. Ale to jest prymitywne zachowanie, w tym wieku nikt już się tak nie zachowuje. - przez cały czas patrzyłam na swoje ręce ale teraz podniosłam wzrok. Spojrzałam na mojego ojca i zobaczyłam w jego oczach dumę. Dumę ze mnie, z jego córki.
- Zgadza się. Boimy się o wasze życie właśnie dlatego Łukasza by znów się wprowadził z rodzicami do miasta.
- Zgodziłem się od razu. Bardzo chętnie będę ochroniarzem moich starych przyjaciół.
- Że co? - spytałam.
- Łukasz będzie was zawoził do szkoły i odwoził do domu, będzie się wami opiekował. Dla ułatwienia sprawy i zwiększenia waszego bezpieczeństwa Malwina się do nas wprowadzi. Pokój gościnny jest już gotowy. - powiedział tata.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie i jednocześnie podnieśliśmy się z krzeseł. Bez słowa wyszliśmy z kuchni i ruszyliśmy do mojego pokoju.

1 komentarz: