sobota, 15 marca 2014

Rozdział 11

Usiadłam na kanapie. Jak ja się tu znalazłam? Przecież jak próbowałam się połączyć z mamą siedziałam w kuchni i było jasno. Teraz za oknem było już ciemno. Zaczęłam się zastanawiać nad tym co zobaczyłam.
- Obudziła się! - usłyszałam za sobą. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Łukasza stojącego w drzwiach. Wszedł do salonu i usiadł obok mnie. - Co widziałaś?
- Łukasz może ja z nią porozmawiam. - powiedział tata który usiadł z drugiej strony chłopak go posłuchał i wyszedł. - Córciu co widziałaś?
- Nic przydatnego, nie dowiedziałam się gdzie ona jest. - powiedziałam.
- Wszystko może się przydać. - zachęcał mnie.
- Widziałam jak ją przesłuchiwali. Chciał się dowiedzieć gdzie jest jakaś ona nie użył żadnego imienia ale mimo to mama wiedziała o kogo mu chodzi. Zaczął jej grozić że ją zabije jak ona mu nie powie. Więcej nie widziałam. - powiedziałam i przytuliłam się do ojca. Był zaskoczony bo już dawno tego nie robiłam ale mimo to mocno przytulił.
- Jak to się stało że jest tak późno skoro byłam u niej tylko chwile.
- Długo nie mogłaś się do niej dostać, kilka godzin byłaś w śpiączce dopiero niedawno udało ci się do niej dostać. - odpowiedział mi ojciec.
- To która jest godzina, ile ja spałam?
- Cztery godziny. - powiedziała Malwina która właśnie weszła do salonu. Wyprostowałam się na kanapie.
- Malwina gdzie mój telefon? - spytałam a ona mi go podała. Spojrzałam na wyświetlacz kilka nieodebranych wiadomości wszystkie od Damiana. Było też kilka SMS-ów ale ich nawet nie czytałam. Mogłam się domyślić co w nich było. No bo w sumie czego można się spodziewać po chłopaku którego dziewczyna wystawiła. Jutro z nim porozmawiam i postaram się wszystko wytłumaczyć. Teraz nie mam siły. Wstałam i powiedziałam że idę do siebie. Gdy już siedziałam w piżamie w swoim pokoju zastanawiałam się o kogo mogło chodzić porywaczowi. O jaką nią i czego od niej chcieli? Czemu mama ją chroniła a nie wydała żeby zyskać wolność? Te i tysiące innych pytań błądziły mi po głowie w poszukiwaniu odpowiedzi. W końcu zasnęłam zmęczona rozmyślaniami.

 Znów las. To samo miejsce, te samie ubrania. Tym razem ruszyłam w przeciwną stronę niż ostatnio przynajmniej taką miałam nadzieje. Nie chciałam zobaczyć tego Anioła nie wiedziałam co mógł mi zrobić. Przedzierałam się przez las szukając jakiejś drogi i gdy już miałam się poddać znalazłam ją. Poszłam krętą drużką z nadzieją że prowadzi do cywilizacji. Pomyliłam się dróżka prowadziła do tej samej polany co ostatnio. Anioł stał w tym samym miejscu co ostatnio. Tym razem nawet się nie ruszyłam a on zaczął się obracać tak jakby wyczuł że się na niego patrze. Zobaczyłam jego oczy. To były te same oczy które groziły mojej mamie. Wystraszona obróciłam się i zaczęłam biec. Jedno przewrócone drzewo udało mi się przeskoczyć le za drugim razem nie miałam takiego szczęścia i poleciałam w dół. Nie zobaczyłam nic była tylko ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz