piątek, 4 września 2015

Rozdział 37

Okazało się że spotkanie się z Radą nie jest takie łatwe a powinno skoro to oni chcieli mnie widzieć. Żeby się z nimi spotkać trzeba najpierw dowiedź się gdzie aktualnie przebywają a to nie jest takie łatwe. Dużo czasu zajęło nam znalezienie chłopaka który jest częścią Rady. Z tego co się dowiedzieliśmy chłopak czasem przychodzi do klubu załatwiać interesy ale także się pobawić. Mieliśmy nadzieje że dzisiejszego wieczoru się tam zjawi. Plan polegał na tym żeby go znaleźć i zmusić żeby skłamał że przyjdę ze swoim ukochanym.
- Roksana pospiesz się! - Zawołał Łukasza z dołu. Odwróciłam się do Damiana siedzącego na łóżku.
- Nie podoba mi się to że nie mogę iść z tobą. - powiedział chłopak.
- Mnie nie będzie się podobało jak przyjdzie czas na twoją kolej w naszym planie wiec jesteśmy kwita. - pocałowałam go i wyszłam z pokoju. W samochodzie czekał na mnie Łukasz razem z Nadią. Wsiadłam do środka i ruszyliśmy. Dostanie się do klubu nie zajęło nam dużo czasu ale znalezienie odpowiedniego chłopaka którego równie dobrze mogło tu nie być było zdecydowanie trudniejsze. Po kilku godzinach Łukasz wskazał nam chłopaka siedzącego samotnie przy stoliku.
- Chwilę temu siedział z chłopakiem który dawał mu kasę za jakąś kopertę. Myślę że to on.
- Równie dobrze może to być ktoś inny. Na przykład diler. - powiedziałam.
- To na pewno nie diler. - powiedziała Nadia. Zauważyłam że uśmiecha się do chłopaka i macha mu. Gdy ten ją zauważył także się uśmiechnął dając nam znak żebyśmy podeszli.
- Nadia co ty robisz w takim miejscu? - spytał gdy tylko znaleźliśmy się wystarczająco blisko.
- Poszukuje pewnego Demona.- powiedziała. - Członka Rady. Wiesz coś na ten temat?
- Wiedziałbym gdyby taka szycha się tu zjawiła. - chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - Przy okazji jestem Dominik.
- Sądzę że jednak coś wiesz. - powiedziałam i odwzajemniłam jego uśmiech.
- Kim ty jesteś żeby osądzać mnie o kłamstwo?
- Strażniczką. Mów co wiesz.- na twarzy chłopaka widziałam na początku niedowierzanie które po chwili zmieniło się w strach.
- To ja jestem członkiem Rady. Czego chcecie?
Okazało się że Dominika nie trzeba było do niczego zmuszać. Zgodził się na wszystko bez najmniejszego problemu. Chciał odkupić swoje winy u Nadii za to pobicie. Podobno to był jego pomysł ale mówił że nie wiedział że to o nią chodzi i to nie miało się tak skończyć. Chodziło o zwykłe zastraszenie. Umówiliśmy się na następny dzień.

Następnego dnia Dominik zatrzymał samochód przed bramą ogromnej willi. Otworzył okno i wstukał kod po którym brama z cichym skrzypnięciem otwarła się i mogliśmy wjechać. Później musiał wstukać kolejny kod przy drzwiach żebyśmy mogli wejść. W środku zatrzymało nas dwóch facetów jak się okazało ochroniarzy.
- To oni mają porozmawiać z radą. - zwrócił się do jednego z nich.
- Mogę wpuścić tylko Wybrana i jej kochanka. - odpowiedział tamten. Nie dało się nie wyczuć odrazy w jego głosie.
- Ja zostaję. - powiedziała Nadia i cofnęła się.
- Okey. Roksana Łukasz pójdziecie z nimi oni zaprowadza was do odpowiedniej sali gdzie poczekacie na całą Radę. - powiedział Dominik po czym się rozeszliśmy. Dwójka ochroniarzy zaprowadziła nas do dużej sali w której było siedem krzeseł i jeszcze jedne drzwi znajdujące się na ścianie po lewej. Po chwili przez nie do środka weszła Rada i kilku ochroniarzy. Rada Demonów składała się z trzech kobiet i trzech mężczyzn. Najważniejszą osobą była najstarsza Demonica to ona miała ostateczny głos. Siedziała ona na środku na największym krześle wyglądającym jak tania podróbka tronu. Po prawej stronie z tego co się dowiedziałam siedziała jej córka a obok niej jej mąż i Dominik. Po lewej stronie siedziała wnuczka Demonicy i jeszcze jeden mężczyzna kolejne krzesło było puste. Wszyscy patrzyli na nas w milczeniu czekali na wyjaśnienia wiedziałam to.
- Widzę że jednak poszłaś po rozum do głowy i przyszłaś. - w końcu odezwała się Demonica.
- Miałam jakiś inne wyjście? To co zrobiliście nie dało mi wyboru.
- Musieliśmy cie jakoś popędzić nie mamy całej wieczności. - Demon siedzący obok Dominika obdarzył mnie uśmiechem.
- Doprowadzając jedna z naszych do takiego stanu? Nie sadzi pan że to okrutne?
- O takich sprawach decyduje Rada. Tak samo Rada zdecyduje co zrobimy z tobą i twoim kochankiem.
-  Myślicie że przyprowadziłabym go tu? To jest mój przyjaciel chłopak który uczył się na mojego ochroniarza. - wyjaśniłam wskazując na Łukasza stojącego za mną.
- W takim razie po co tu przyszłaś? -  spytała Demonica.
- Chce dowiedzieć się co mogę zrobić żeby przeżyć.
- Jedynie przekazanie swojego kochanka nam coś da. - znów odezwał się Demon siedzący obok Dominika.
- Janie co planujesz? - spytała Demonica. - przecież nie takie są zasady.
- Wiem Pani ale on może nam się przydać. Zmusiły go żeby zdradził nam gdzie chowają się Anioły. - uśmiech Demona był okrutny.
- Podoba mi się ten pomysł. - kobieta znów skupiła uwagę na mnie.- Co ty na to? Przekażesz nam swojego Anioła a my darujemy ci życie?
- Tylko że to nie jest możliwe. - powiedziałam a później streściłam im informacje które odkryliśmy przez ostatnie kilka tygodni. Na początku nie chcieli mi uwierzyć w to kim jestem bo przecież to nie możliwe. Nie mogli uwierzyć że się pomylili. W końcu po długich staraniach udało mi się ich przekonać.
- I myślisz że to coś zmieni? - spytał Demon który wcześniej ze mną rozmawiał.
Jako Strażniczka masz gwarantowane miejsce w Radzie. - usłyszałam głos Demona w głowie. Czułam że chce mi pomóc.
- A nie? 
- Nie to niczego nie zmienia.
- Z tego co  wiem mam miejsce w radzie. - powiedziałam patrząc na wolne krzesło. 
- Racja. Jesteśmy nawet zdolni wybaczyć ci to że spotykałaś się z Aniołem. Jeżeli tylko skończysz tę znajomość. - Demonica uśmiechnęła się do mnie już trochę bardziej przyjaźnie.
- Chcę być w Radzie jeżeli tylko tak mogę uratować przyjaciela. - powiedziałam pomijając fakt że nie mam zamiaru odejść od Damiana.
- W takim razie witamy w Radzie. - Demonica rozłożyła ręce na boki jakby chciała mnie przytulić. - Jan i Dominik wytłumaczą ci zasady tu panujące.
- Jako nowy członek Rady będziesz musiałabyś być nam posłuszna. - Jan podszedł do mnie i uderzył mnie otwarta ręką w twarz. - Będziesz też musiała robić co ci karzemy.
- Czemu miał służyć ten cios? - wysyczałam.
- Niczemu konkretnemu ale możemy to uznać za kare za pomaganie Aniołą. - mężczyzna odwrócił się i ruszył z powrotem w stronę swojego miejsca. W połowie drogi się zatrzymał i odwrócił tylko głowę. - Taką sama karę powinna dostać twoja  koleżanka ale się trochę zagalopowaliśmy.
Te słowa sprawiły że coś we mnie pękło. Wyciągnęłam sztylet i ruszyłam w stronę Demona. Kontem oka zauważyłam że ze swoich miejsc rusza dwóch ochroniarzy gotowych mnie złapać.
- Stać! - słowa Demonicy podziałały na wszystkich. Kobieta spojrzałam na Jana dając mu znak że może kontynuować. Ten znów podszedł do mnie. Teraz stałam ze sztyletem w ręce przed mężczyzna którego byłam gotowa zabić ale nie zrobiłam żadnego ruchu.
- Nie zabijesz mnie. - powiedział spokojnie. - Dobrze wiesz czym to się skończy.
Wiedziałam. Każdy wiedział. Za zabicie osoby z Rady groziła śmierć nawet jeżeli się do niej należało. Wiedziałam jak to się może skończyć. Ja zabije go a ochrona nie tylko mnie ale i Łukasza a to jego muszę uratować. Spojrzałam ma trzy kobiety obserwujące mnie. Miałam nadzieje że coś powiedzą ale wiedziałam że tak się nie stanie. Spojrzałam na mężczyzn ale nie zwracali uwagi na mnie tylko obserwowali Łukasza który przystępował nerwowo z nogi na nogę. Wyrzuciłam sztylet którzy uderzył o podłogę miedzy mną a mężczyzną. Jan uśmiechnął się i podniósł sztylet z powrotem wkładając go w moja dłoń.
- Zabij go. - wskazał Łukasza.
- Przecież jego ukochana nie żyje. Nie łamie przepisów.
- Powtórzę. Zabij go albo my zabijemy ich. - drzwi przez które wcześniej weszła rada znów się otworzyły z ciemności wyszła moja rodzina a za nimi ochroniarze. To było okropne patrzeć jak twoja rodzina ma sztylety przyłożone do szyi. Widziałam strach na ich twarzach.
- To co kogo zabijamy?
- Roksana. - Łukasz odezwał się cicho. - Zabij mnie.
- Ja... - chłopak padł na kolana. - Ja nie mogę.
- Tak musi być. Zrób to. - widziałam jak próbuję powstrzymać łzy co mu się nie udało. - Roksana dasz radę i tak wiesz jak to się dla mnie skończy. - uśmiechnął się delikatnie. Ja powoli podeszłam do niego stanęłam za nim. Schowałam twarz w jego włosach żeby nie widzieli moich łez. Ustawiłam rękę przy jego szyj i...

***

I na razie koniec trochę potrzymam was w niepewności.
Chciałam przeprosić że tak długo nie dodawała tego rozdziału ale to dlatego że byłam na wakacjach a później nowa szkoła. Rozdziału nie było wcześniej także dlatego że nie  zapisałam wcześniejszej wersji i musiałam większość pisać jeszcze raz.

Chciałabym wiedzieć w jak mam napisać kolejny rozdział. Wolicie jak cały będzie z perspektywy Roksany jak zawsze. Czy chcielibyście jego część przeczytać z perspektywy Damiana? Ten wybór pozostawia wam napiszcie w komentarzach jak wolicie.