niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 15

Kto by pomyślał, że znajdę tu coś tak interesującego. W sumie nie ma tu tego czego szukałam, ale to też jest ciekawe. A konkretnie rysunek już lekko wypłowiały, ale było dobrze widać rzeczkę przepływającą przez środek polany. Rysunek wyciągnięty z moich snów. Wszystko tak samo. Z tego co zrozumiałam to na tej polanie zostali zabici kochankowie z legendy. Ona po jednej stronie on po drugiej stronie. Rozdziela je tylko rzeka. Na dole strony było napisane gdzie jest ta polana, dziwnym trafem to było w naszym mieście. W lesie za naszym domem, tyle razy bawiłam się tam z Matim i anie razu tam nie trafiłam. Postanowiłam to dziś w nocy poszukać. Poczekałam jak wszyscy się położą i poszłam się przebrać. Wybrałam czarne spodnie i tego samego koloru bluzkę i bluzę. Nie chcąc ryzykować wyszłam przez okno a nie przez tylne drzwi. Wyskoczyłam i pobiegłam w stronę lasu zwolniłam gdy już się tam znalazłam. Nie miałam pojęcia jak się  tam dostać, w którą stronę iść. Wzruszyłam ramionami i poszłam prosto przed siebie. Gdy usłyszałam sum wody, poszłam w tamtą stronę. Znalazłam polane. Rozejrzałam się dookoła po obu stronach były miejsca w których nie rosła trawa. Pomyślałam że to miejsca w których zostali zabici. Stanęłam przy tym miejscu po mojej stronie rzeczki. Ziemia w tym miejscu nie miała naturalnego koloru, była czerwona. "Nasiąknięta krwią" - przeszło mi przez myśl. Byłam tak pogrążona w myślach że nie zauważyłam że w pobliżu jest jeszcze ktoś puki  ta osoba nie położyła ręki na moim ramieniu. Wystraszona uderzyłam tą osobę i się odsunęłam na bezpieczną odległość. Spojrzałam na twarz mojego rywala którym okazał się Łukasz.
- Co ty tu robisz? - spytałam, podchodząc do niego.
- Pilnuje cię. - powiedział. - Po co tu przyszłaś?
- Chciałam po porostu zobaczyć to miejsce.
- To ty wiesz co to za miejsce? - spytał wyraźnie zdziwiony.
- Wiem tylko co się tu stało nic więcej. A ty, wiesz coś więcej? - spytałam a on kiwnął twierdząco głową. - Opowiesz mi? - poprosiłam. Długo milczał. Odezwał się gdy już myślałam że jednak się niczego nie wiem.
- Tu zaczęła się walka między nami a Aniołami. Tam - wskazał miejsce po drugiej stronie polany. - została zabita pierwsza Anielica, a tu - wskazał miejsce na którym stałam, odsunęłam się na bok. - zginął jej kochanek Demon. Zginęli w miejscu gdzie się poznali i zawsze spotykali. Kiedyś dawno temu, gdy jeszcze żyliśmy z Aniołami we względnym pokoju to miasto a raczej wioska była podzielona na pół. po jednej stronie żyliśmy my a po drugiej oni. Ta rzeka udzielała nasze światy, dzieliła a jednocześnie łączyła. Z niej braliśmy potrzebną wodę i przy niej siadaliśmy wieczorami i rozpalaliśmy ogniska niedaleko.
Przez cały czas patrzyłam w niebo na księżyc ale gdy skończył spojrzałam na niego. Poczułam jak moje serce przyspiesza ze strachu Łukasz leżał na ziemi z podciętym gardłem. Zobaczyłam błysk kilka metrów dalej spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam tylko te zielone oczy, które przeciągły ostrym ostrzem o mojej szyi. Poczułam jak krew spływa po mojej skórze i wsiąka w ubrania. Zaczęło robić mi się słabo. Krzyknęłam w ciemność, w  której nagle coś kliknęło i zrobiło się jasno. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Zobaczyłam Łukasza stojącego obok mojego łóżka. Był w samych  bokserka i mi się przyglądał, po chwili usiadł obok i mnie przytulił.
- Nie płacz to był tylko zły sen. - powiedział głaszcząc mnie po włosach. Gwałtownie się od niego odsunęłam.
- Sen? Ale my byliśmy... Rozmawialiśmy, a później ty. On cię zabił, mnie też. - powiedziałam i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Łukasz spojrzał mi w oczy i znów przytulił.
- To tylko sen nic mi nie jest tobie też. Już dobrze.
Tej noc już nie zasnęłam bałam się zamknąć oczy, bałam się że będę to przeżywać jeszcze raz. Myślałam tylko czy początek mojego snu to prawda. Raczej to że jest polana w naszym lesie to na pewno prawda. Okazało się że zasnęłam czytając książkę. Spojrzałam na Łukasza. Zasnął na moim łóżku. Nie chciał mnie zostawić samej, miał ze mną rozmawiać, ale szybko zasnął. Nie dziwie się to był męczący dzień.

***

Kolejny Rozdział. Mam nadzieje że się spodoba.
KOMENTUJCIE!!

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 14

Wyszłam z klasy i podeszłam do przyjaciółki stojącej przy jednym z okien. Właśnie wtedy poczułam zawroty w głowie, złapałam się parapetu żeby nie stracić równowagi. Po chwili poczułam że się unoszę, otworzyłam oczy które wcześniej mocno zamykałam żeby odciąć się od wirującego świata. Zobaczyłam Łukasza, był skupiony na tym żeby mnie nie zrzucić podczas biegu do... No właśnie dokąd? Nie dowiedziałam się tego bo pochłonęła mnie ciemność. Ciemność przez którą przebijał się tylko jeden głos, tak znajomy, że cały wcześniej ogarniający mnie strach odszedł w niepamięć. Ten głos pocieszał mnie gdy tylko miałam gorszy dzień, który prawił kazania gdy coś przeskrobałam i chwalił jak byłam grzeczna. Głos mojej mamy. Cichy ale pomimo tego wszystko zrozumiałam. Strzeż ją, oni jej szukają. Nie pozwól żeby im się udało. 
- Roksana kochanie słyszysz mnie? - otworzyłam oczy i zobaczyłam ojca nachylającego się nade mną. Byłam w swoim pokoju. - Jak się czujesz?
- Mama się ze mną skontaktowała. - powiedziałam od razu.
- Co mówiła? - na jego twarzy zobaczyłam determinacje. Powtórzyłam mu usłyszane słowa. Wcześniejszy wyraz jego twarzy się zmienił, stał się groźniejszy, odwrócił się w stronę drzwi pokoju i zawołał:
- Łukasz! - gdy ten wszedł do pokoju tata kontynuował. - Jedź po resztę.
- Ale oni jeszcze nie skończyli lekcji. - powiedział chłopak.
- Jedź. - Łukasz wyszedł a tata odwrócił się w moją stronę. Pocałował mnie w czoło i wstał zanim wyszedł powiedział. - Odpocznij. Takie kontakty są męczące.
Położyłam się z powrotem, dość szybko zasnęłam. Tym razem nie śniło mi się to co zawsze czyli ucieczka przed Aniołem. Miałam lekki sen więc jak tylko drzwi się otworzyły obudziłam się, ale nie otworzyłam oczu. do pokoju weszły dwie osoby. Gdy stwierdziły że śpię wyszli. Zanim drzwi się zamknęły usłyszałam jeszcze "Powiedziała że musimy ją chronić i mam nadzieje że się tym zajmiesz." to był głos mojego ojca.
O co im wszystkim chodzi z tą "ją". Dlaczego Anioły jej szukają? W sumie dobrze że nie chodzi o nas, tylko po co im mama skoro nie chodzi o Demony to po co im jedna z nas? Stwierdziłam że jedynym sposobem by się tego dowiedzieć jest zajrzeć do książki. I to nie byle jakiej tylko "Historia Demonów". Wstałam i wyciągnęłam ją z mojej skrytki czyli z pod łóżka i  zaczęłam szukać.

****

Kolejny rozdział mam nadzieje że wam się spodoba. Piszcie co sądzicie, jeżeli macie jakieś uwagi. Zostawiajcie po sobie ślad.

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 13

Równo z dzwonkiem do sali wszedł nauczyciel i ogłosił nam że mamy wolną lekcje. Mnie to pasuje jak chyba całej klasie. Wyciągnęłam słuchawki z plecaka i włączyłam muzykę. Usiadłam wygodnie i położyłam głowę na ławce. Miałam zamiar pomyśleć a jedynym tego sposobem jest udawanie że się śpi wtedy nikt co nie przeszkadza. Długo tak nie leżałam bo poczułam czyś wzrok na sobie podniosłam się i rozejrzałam po sali. Znów Damian się na mnie patrzył ale tym razem nie odwrócił wzroku. Widziałam smutek w jego oczach. Postanowiłam podejść do niego i przeprosić jeszcze raz. Wstałam ze swojego krzesła i podeszłam do jego ławki. Nie mając gdzie usiąść oparłam się o ławkę obok.
- Przyszłam cię jeszcze raz przeprosić. - powiedziałam widząc jego pytającą minę.
- Jak to jeszcze raz? - spytał uśmiechając się. Czyżby mu przeszło? Możliwe bo uśmiecha się jak głupek. - Nie słyszałem jeszcze żadnych przeprosin z twoich ust.
- To chyba jesteś głuchy bo przepraszałam ale specjalnie dla ciebie powtórzę. Przepraszam. - powiedziałam i sama się uśmiechnęłam.
- Co proszę bo nie dosłyszałem?
- O nie więcej razy tego nie powtórzę. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać a Damian ze mną. Nawet nie zauważyłam kiedy wstał i stanął przede mną. Stał bardzo blisko i gdy tylko to sobie uświadomiłam przestałam się śmiać i skupiłam się na jego oczach. Ich zieleń mnie pochłaniała były takie piękne. Zaczął się do mnie zbliżać on zaraz mnie pocałuje. Dopiero teraz sobie uświadomiłam jak bardzo tego chce. Był coraz bliżej, czułam jego oddech na swojej twarzy. Jego usta tylko musnęły moje, niestety nie doczekałam się na więcej bo zadzwonił dzwonek i Damian się ode mnie odsunął. Smutna wróciłam do ławki żeby zabrać rzeczy.
- Cholerny dzwonek zawsze dzwoni wtedy gdy nie trzeba. - mruknęłam przy drzwiach. Chciałam wyjść z sali ale zostałam pociągnięta do tyłu i wylądowałam w ramionach Damiana. Chyba słyszał to co mówi. Uśmiechnęłam się i on wtedy mnie pocałował. Tym razem bez ociągania jakby się bał że znów ktoś mu przerwie.poczułam przyjemne dreszcze na całym ciele. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego całując się z chłopakiem. To było cudowne uczucie. Szkoda tylko że nie mogło trwać wiecznie, Damian odsunął się ode mnie.
- Za pierwszym razem lepiej ci to wyszło.- powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
- Czyli jednak pamiętasz! - powiedział oskarżycielsko.
- Jasne że tak. Czegoś takiego nie da się zapomnieć. - powiedziałam i wyszłam z klasy zostawiając go w szoku.

****

Kolejny rozdział mam nadzieje że się wam spodoba. Następny postaram się jak najszybciej dodać.
Proszę komentujcie.

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 12

- Damian zaczekaj! - zawołałam za nim gdy tylko zobaczyłam go na korytarzu. Odwrócił się żeby zobaczyć kto go woła, gdy uświadomił osobę że to ja odwrócił się i ruszył w wyznaczonym wcześniej kierunku. Podbiegłam do niego i złapałam za ramie odwracając w swoją stronę. W jego oczach zobaczyłam jakiś błysk który szybko został przyćmiony złością i zniecierpliwieniem.
- Chcesz czegoś ode mnie czy mogę iść? - spytał po chwili.
- Tak chcę. Chcę cię przeprosić za wczoraj... - nic więcej nie zdołałam powiedzieć bo mi przerwał.
- Wiesz co mogłem się domyślić że mnie wystawisz. - powiedział - ale ja głupi myślałem że dałaś mi szansę. Że mogę ci pokazać że nie jestem jak reszta której zależy tylko na tym żeby cię przelecieć. Wiesz co myślę? Myślę że nie rozumiesz albo nie chcesz zrozumieć tego że ni wszyscy myślą tylko o jednym. Ja nie jestem taki, nie myślę tylko o twoim tyłku. Ja jestem dobry.- powiedział i odwrócił się żeby odejść.
- Ta dobry jak Anioł. - mruknęłam. Pomyślałam o tym że on też mnie wystawił wtedy na dyskotece.
- Dokładnie jak Anioł. - odwrócił się do mnie jak usłyszał moje słowa, a później odszedł.
Gdyby tylko wiedział jak bardzo się myli co do swoich przekonań na temat Aniołów. Każdy człowiek je kojarzy z Bogiem i dobrocią. Oni nie znają prawdy. Jak by tylko wiedzieli ile razy zabijali z zimną krwią tylko dlatego żeby tylko pomścić jedną głupią dziewczynę. Na pewno zmieniliby zdanie co do nich.
Z powrotem do rzeczywistości sprowadził mnie jakiś dzieciak który mnie potrącił. Spojrzałam kto na mnie wpadł okazało się że to pierwszoklasistka. Była drobna miała blond włosy które związała w dwa warkoczyki to ją jeszcze odmłodziło. Z taką fryzurą przypominała mi mnie z dzieciństwa. Teraz patrzyła przestraszona na mnie swoim szarymi oczami. Czyżby myślała że jej coś zrobię? Czy ja wyglądam aż tak strasznie? A może po prostu się bała że zacznę na nią wrzeszczeć w sumie wszyscy inni tak by zrobili na moim miejscu. Ludzie też są okrutni na swój sposób. Tylko że ja nim nie jestem i nie zamierzam się na nią wydzierać. Dziewczyna wydukała jakieś przeprosiny ale nadal stała a swoim miejscu. Mruknęłam coś w odpowiedzi i ruszyłam korytarzem przed siebie. Doszłam do klasy gdy tylko przekroczyłam jej próg poczułam na sobie czyjś wzrok. Stanęłam i rozglądnęłam się po klasie żeby zlokalizować kto się na mnie patrzy i znalazłam osobę która się na mnie wcześniej patrzyła. Damian teraz jego wzrok przykuło coś w jego zeszycie ale ja wiedziałam że to on się na mnie patrzył. Bo niby kto inny  w klasie nie było nikogo oprócz nas. Usiadłam w swojej ławce i czekałam na dzwonek oraz nierozpoczęcie lekcji.

niedziela, 16 marca 2014

Bohaterowie

Roksana



Damian


Mati





Malwina


Łukasz

Mam nadzieje że wam się spodobają. Komentujcie.

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 11

Usiadłam na kanapie. Jak ja się tu znalazłam? Przecież jak próbowałam się połączyć z mamą siedziałam w kuchni i było jasno. Teraz za oknem było już ciemno. Zaczęłam się zastanawiać nad tym co zobaczyłam.
- Obudziła się! - usłyszałam za sobą. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Łukasza stojącego w drzwiach. Wszedł do salonu i usiadł obok mnie. - Co widziałaś?
- Łukasz może ja z nią porozmawiam. - powiedział tata który usiadł z drugiej strony chłopak go posłuchał i wyszedł. - Córciu co widziałaś?
- Nic przydatnego, nie dowiedziałam się gdzie ona jest. - powiedziałam.
- Wszystko może się przydać. - zachęcał mnie.
- Widziałam jak ją przesłuchiwali. Chciał się dowiedzieć gdzie jest jakaś ona nie użył żadnego imienia ale mimo to mama wiedziała o kogo mu chodzi. Zaczął jej grozić że ją zabije jak ona mu nie powie. Więcej nie widziałam. - powiedziałam i przytuliłam się do ojca. Był zaskoczony bo już dawno tego nie robiłam ale mimo to mocno przytulił.
- Jak to się stało że jest tak późno skoro byłam u niej tylko chwile.
- Długo nie mogłaś się do niej dostać, kilka godzin byłaś w śpiączce dopiero niedawno udało ci się do niej dostać. - odpowiedział mi ojciec.
- To która jest godzina, ile ja spałam?
- Cztery godziny. - powiedziała Malwina która właśnie weszła do salonu. Wyprostowałam się na kanapie.
- Malwina gdzie mój telefon? - spytałam a ona mi go podała. Spojrzałam na wyświetlacz kilka nieodebranych wiadomości wszystkie od Damiana. Było też kilka SMS-ów ale ich nawet nie czytałam. Mogłam się domyślić co w nich było. No bo w sumie czego można się spodziewać po chłopaku którego dziewczyna wystawiła. Jutro z nim porozmawiam i postaram się wszystko wytłumaczyć. Teraz nie mam siły. Wstałam i powiedziałam że idę do siebie. Gdy już siedziałam w piżamie w swoim pokoju zastanawiałam się o kogo mogło chodzić porywaczowi. O jaką nią i czego od niej chcieli? Czemu mama ją chroniła a nie wydała żeby zyskać wolność? Te i tysiące innych pytań błądziły mi po głowie w poszukiwaniu odpowiedzi. W końcu zasnęłam zmęczona rozmyślaniami.

 Znów las. To samo miejsce, te samie ubrania. Tym razem ruszyłam w przeciwną stronę niż ostatnio przynajmniej taką miałam nadzieje. Nie chciałam zobaczyć tego Anioła nie wiedziałam co mógł mi zrobić. Przedzierałam się przez las szukając jakiejś drogi i gdy już miałam się poddać znalazłam ją. Poszłam krętą drużką z nadzieją że prowadzi do cywilizacji. Pomyliłam się dróżka prowadziła do tej samej polany co ostatnio. Anioł stał w tym samym miejscu co ostatnio. Tym razem nawet się nie ruszyłam a on zaczął się obracać tak jakby wyczuł że się na niego patrze. Zobaczyłam jego oczy. To były te same oczy które groziły mojej mamie. Wystraszona obróciłam się i zaczęłam biec. Jedno przewrócone drzewo udało mi się przeskoczyć le za drugim razem nie miałam takiego szczęścia i poleciałam w dół. Nie zobaczyłam nic była tylko ciemność.

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 10

W domu siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś nudny film. Gdy film się skończył przypomniałam sobie o Damianie, spojrzałam na godzinę. Miałam jeszcze godzinę do spotkania, szybko pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. Do pokoju weszła Malwina i usiadła na łóżku nie odezwała się ani słowem po prostu paczyła co robię.
- Gdzieś się wybierasz? - spytała gdy usiadłam obok z wybranym strojem.
- Tak ale nie mów nikomu. - powiedziałam.
- A mogę wiedzieć gdzie konkretnie?
- Tak. Umówiłam się z Damianem. - spojrzałam na nią i zobaczyłam jak na jej twarzy pojawia się wielki uśmiech. Za nim cokolwiek powiedziała wyrzuciłam ją z pokoju tłumaczą się tym że muszę się szykować bo inaczej się spóźnię. W sumie to nie buł takie wielkie kłamstwo. Przebrałam się i poszłam poprawić makijaż i fryzurę zajęło mi to pół godziny. Gdy skończyłam podeszłam do okna i je otworzyłam. Usiadłam na parapecie i przerzuciłam nogi na drugą stronę. Teraz wystarczyło tylko skoczyć. Właśnie zamierzałam to zrobić ale usłyszałam głos ojca który mnie zatrzymał, wołał mnie. Weszłam do pokoju i zamknęłam okno. Zeszłam na dół i ruszyłam do kuchni, byli tam wszyscy. Zrozumiałam że tata zwołał zebranie więc bez słowa usiadłam na jedynym wolnym miejscu. Siedziałam pomiędzy moim bratem a Łukaszem na przeciwko miałam ojca który nie spuszczał ze mnie wzroku. Śledził każdy mój ruch, nie mogłam dłużej wytrzymać tego spojrzenie więc spytałam.
- Czemu nie szukacie mamy tylko siedzicie bezczynnie?
- Jesteśmy tu bo potrzebujemy pomocy. Twojej pomocy. - usłyszałam odpowiedź z ust ojca.
- Moją? Ale jak ja wam mogę pomóc?
- Musisz spróbować skontaktować się z matką. Ja już próbowałem ale mi się nie udało jesteś naszą ostatnią szansą.
- Ale ja nie wiem jak. Ja nie potrafię. - powiedziałam.
- To nic trudnego musisz się po prostu skupić i pomyśleć o mamie.
- Dobrze spróbuje.
Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o mamie a raczej zaczęłam wspominać stare czasy. Nagle poczułam jakby coś mną szarpnęło więc otworzyłam oczy. Znajdowałam się w innym pokoju a ciało nie reagowało na moje polecenia. Zrozumiałam że znalazłam się w ciele matki. Siedziała na krześle a ręce i nogi miała związane mocno liną. Pomieszczenie w którym się znajdowała było nie wielkie, w sumie był gabinet. Ściany były ciemne tak ja kolor mebli przed nią stało biurko a za nim w fotelu siedziała jakaś postać. Nie wiedziałam kto to bo jego twarz była schowana w cieniu jedyne co widziałam to jego oczy. Świeciły jak dwa małe światełka.
- Powiedz mi gdzie ona jest a może nic ci nie zrobimy. Chcemy tylko jej. - usłyszałam jednocześnie znajomy i nieznajomy głos. Jego właściciel był już zły.
- Nie pozwolę wam się do niej zbliżyć choćbym miała oddać swoje życie. - odpowiedziała moja mama, słyszałam w jej głosie zmęczenie.
- Nie prowokuj po takim dniu jestem do wszystkiego zdolny. - powiedział.
Więcej nie usłyszałam zostałam wepchnięta z powrotem do swojego ciała.

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 9

Siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie razem z Malwiną. Mój brat jeszcze nie zszedł, za to Łukasz tak. Był w samych bokserkach. Wkurzyłam się. Co on sobie wyobraża? mieszka u nas ledwo co jeden dzień i już myśli że jest u siebie.
- Nie sądzisz lepiej by było jak byś zszedł ma śniadanie ubrany? - spytała moja przyjaciółka.
- Ja na twoim miejscu bym się cieszył. Możesz zobaczyć moje mięśnie, nie wszystkim na to pozwalam. - powiedział i usiadł obok mnie. Do kuchni wszedł Mati.
- A ciebie co okradli? Czy nie stać cię na ciuchy? - spytał, po czym pocałował swoją dziewczynę.
- Rokasna chociaż ty bądź po mojej stronie i powiedz, że ci to nie przeszkadza. - powiedział obejmując mnie ramieniem. spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko, zrobił to samo.
- Wynocha do góry i nie wracaj puki się nie ubierzesz. - przestał się uśmiechać, ale zrobił to co mu kazałam. Po 20 minutach siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy do szkoły. Jedno pytanie chodziło mi po głowie od dłuższego czasu więc je zadałam.
- Zawieziesz nas do szkoły i spokojnie wrócisz do domu, tak? - pytanie było skierowane do kierowcy.
- Nie - jego odpowiedź była krótka i jak niezadowalająca.
- No chyba nie masz zamiaru chodzić za nami po całej szkole. - zadałam kolejne pytanie.
- Oczywiście że nie. Nie mam zamiaru chodzić na lekcje będę was obserwował z bezpiecznego miejsca. A co do przerw to nie mogę niczego obiecać. - uśmiechnął się chytrze.
Więcej się nie odezwałam. Wjechaliśmy na parking i zaparkowaliśmy blisko budynku. Gdy wysiedliśmy wszyscy paczyli w naszą stronę. Nie przepraszam wszyscy wpatrywali się w Łukasza. Podeszło do nas kilku chłopaków i zaczęło z nim rozmawiać. Wykorzystałam moment i oddaliłam się. Weszłam do szkoły i udałam się pod sale w której zaraz miała się zacząć lekcja. Usiałam w mojej ulubionej ławce na samym tyle klasy. Spojrzałam na godzinę miałam jeszcze dziesięć minut do rozpoczęcia lekcji. Wyciągnęłam z torebki słuchawki i włączyłam muzyke. Byłam tka pochłonięta moją ulubioną piosenką że nie zauważyłam że ktoś usiadł obok mnie. Zorientowałam się dopiero gdy ta osoba wyciągnęła słuchawkę z mojego ucha.
- Czego chcesz. - spytałam Damiana.
- Spytać czy nie chciała byś się gdzieś wybrać? Jakiś spacer? - spytał.
- Randka?- uniosłam brwi.
- Ty to powiedziałaś - zaśmiał się. - To jak?
- Zgoda. - powiedziałam. Bo w sumie czemu nie? Przynajmniej nie będę musiała siedzieć w domu i się zanudzać. Jedynym problemem było to że mój ojciec nigdy się na to nie zgodzi, nie teraz gdy porwali mamę. Ale nie musi się o tym dowiedzieć. Już kilka razy wymykałam się z domu bez jego wiedzy.
Umówiłam się z Damianem gdzie i o której się spotykamy. Zaproponował że po mnie przyjedzie ale się nie zgodziłam. Powiedziałam że lepiej będzie umówić się już na miejscu, nie dopytywał. Gdy już wszystko ustaliliśmy myślałam że się przesiądzie nie zrobił tego. Siedział ze mną cały czas się na mnie patrząc i tak przez cały dzień. Od czasu do czasu się do mnie odezwał i prowadziliśmy cichą rozmowę. Na przerwach siedziałam z Mateuszem Malwiną i Łukaszem który się na mnie co chwile na mnie zerkał. Nie wiem dlaczego może chciał się upewnić że nie uciekłam w ciągu tych kilku sekund. Nie miałam takiego zamiaru przynajmniej na razie.

wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 8

Czytałam to już po raz setny i w ciąż w to nie mogę uwierzyć. Mateusz pokazał mi legendę przez którą najprawdopodobniej się to zaczęło. Z tego wynika że to my jesteśmy źli. Jak zawsze. Legenda opowiada o tym jak Demon zakochał się w Anielicy, z wzajemnością. Problemem były ich rodziny, żadna z nich nie tolerowała partnera swojego dziecka. W końcu się wkurzyły i zabiły dziewczynę. I tak się zaczęło. Aniołów zawsze było więcej, więc nie mieliśmy szans w walkach. Przez te wszystkie lata tyle Demonów zostało zabitych. Teraz na świecie została nas zaledwie garstka, musimy się ukrywać przed wrogiem. I to przez jedną zabitą dziewczynę. Zmęczona tymi rozmyślaniami położyłam się spać.

Byłam w lesie. Byłam ubrana w krótkich spodenkach i podkoszulku galaksy. Na nogach czarne conversy. Włosy związane w koński ogon. Kiedy ja się przebrałam? I jak w ogóle się tu znalazłam? Dopiero po chwili zorientowałam się że to tylko sen. Ruszyłam w drogę między drzewami z nadzieją że dojdę do jakiegoś domku albo może drogi. Chodziłam już chyba z godzinę a jedyne co widziałam to były drzewa. Byłam zmęczona chciało mi się pić. W końcu usłyszałam szum wody, szybkim krokiem ruszyłam w tamtą stronę. Doszłam do polany przez którą przepływała mała rzeczka. Niewiele myśląc podbiegłam do niej, uklękłam na brzegu i napiłam się. Gdy już zaspokoiłam pragnienie zaczęłam się rozglądać po polanie. Była dość duża, rosły na niej przeróżne kwiaty. Mój wzrok zatrzymał się na postaci stojącej po drugiej stronie polany, była obrócona do mnie tyłem. Anioł. Wystraszyłam się zaczęłam się cofać do lasu. Zrobiłam tylko jeden krok do tyłu, a już zostałam zdemaskowana. Jedna mała gałązka złamana pod moim butem wydała na tyle głośny dźwięk by Anioł usłyszał zaczął się obracać w moją stronę. Już miałam zobaczyć kim by, ale zostałam wyrzucona z mojego snu. 

Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylającego się nade mną brata. Był wyraźnie zdenerwowany, z drugiej strony stała Malwina, była smutna.
- Co się stało?
- Mama zniknęła. - powiedział Mateusz.
- Co? Ale jak? - zerwałam się z łóżka chcąc biec do sypialni rodziców, ale Mati mnie powstrzymał.
- Zostań.
- Musimy iść jej szukać.
- Nie. My mamy iść do szkoły. Reszta jej szuka. - powiedział. Zaczęłam płakać jak by dopiero do mnie dotarło. Przytuliłam się do brata. Staliśmy tak do puki Malwina nie powiedziała że musimy się iść ubrać. Wyszli z pokoju zostawiając mnie samą. Rzuciłam się na łóżko i płakałam.